poniedziałek, 6 maja 2013

two

 Zayn's Pov :

 - No nie znowu ?! Kim oni kurwa są, to już drugi motor w tym miesiącu.. - westchnął jeden z nich.
- To zaczyna być wkurzające.. - westchnął Bruce.
- yy, chłopaki nie chcę wam nic mówić ale chyba mamy problem.
- O czym mówisz, Zayn ?
- Spójrzcie w okno biblioteki, szpieg.
- Ta laska szpiegiem ?! Chyba ci się popaprało. - odezwał się Bruce, może miał rację ?
- Stary wszystko jest możliwe jeśli chodzi o Tom'a. - powiedział Luke. Zacząłem mieć mętlik w głowie. Zawsze Tom ze swoją bandą, wymyślali coś, czego nie mogliubyśmy się spodziewać. Ostatnio obiecaliśmy sobie że będziemy obserwować wszystko.
- Może warto było by ją sprawdzić ? - zapytałem bez wahania.
- Już, chciałbyś co ? Ładna jest wiem, ale żeby od razu sśedzić ? Weź ją do łóżka tak jak to zwykle robisz z każdą laską.. wtedy powie ci wszystko. - odpowiedział mi Bruce. Zdenerwował mnie.
 - hahaahahaa - Luke i Jack zaśmiali się pod nosem.
 - Skąd wiesz że jest szpiegiem ? Może to nowa dupa Tom'a..- Luke miał niezłą głowę.
- Albo tylko jest nowa w mieście i zaciekawiła ją nasza rozmowa.. -Jack chyba po prostu pomyślał najrozsądniej, ale my w nic nie wierzymy. Wszystko może być pułapką. Oni są zdolni do wszystkiego. My z resztą chyba też. Po ostatnich nieporozumieniach i zdarzeniach.. W końcu zginął człowiek.
- Nie chcę wam nic mówić ale ona zniknęła.. - oni chyba byli zbyt zajęci wyśmiewaniem mnie, niż sprawdzeniem tej laski. Jej wzrok.. Wydawała mi się.. Nie umiem tego nazwać.. Miała w sobie coś... Grr, coś do mnie wkurzało, i to bardzo.
- Widzisz ? Gdyby była szpiegiem to by się nie wydała, a już na pewno nie uciekała. Tom chyba nie jest aż taki głupi..
- Może to jego kolejny plan.. - Bruce miał głowę na karku. Pewnie dlatego był głową naszej grupy.

 Carly's Pov :

- Dlaczego ty zawsze pakujesz się w kłopoty ?! - wrzasnął Nat. Zdenerwował mnie. To nie była moja wina. Nie wiedziałam jakie będą konsekwencje, z resztą do tej pory nie mam pojęcia.
- Może mi wyjaśnisz o co tu chodzi ?!?!?!
- To była paka Bruce'a i Zayn'a. Z nimi się nie zadziera. A szczególnie teraz..
- To znaczy ?!
- Kojarzysz Tom'a ?
- Pamiętam, zawsze miałam z nim kłopoty, kiedy byliśmy mali.. Był postrachem. Często u ciebie bywał gdyż jego mama kolegowała się z twoją..
- Do tej pory jest postrachem, tylko gorszym A teraz mam najgorsze wieści na świecie - on jest u mnie w domu. - zamarłam. - Ale nie, żeby było jeszcze więcej, to ma swoją badnę, taką samą jaką dopiero widziałaś, tylko on ma własną. I jeszcze gorszą. - nie miałam pojęcia jak zareagować. - Prowadzą wojnę już od dwóch lat.
- Między sobą ?! I czego on u ciebie mieszka ?
- Między bandami. I  nie jest to byle jaka bitwa, dla nich to walka na śmierć i życie.  - teraz chyba serce mi stanęło.
- Ale dlaczego niby mięli by mi coś zrobić dlatego że na niego spojrzałam ?!
- Nie kumasz ?! Oni są tak ostrożni że myślą że wszystko jest podejrzane. Lepiej się nie wcinać. Mogli cię uznać za sojuszniczkę Tom'a.
- CO !? NIGDY !
- Oni by i tak ci nie uwierzyli więc na nic to twoje gadanie.. Z nimi nie da się rozmawiać, oni potrafią tylko niszczyć i siać spustoszenie wokół siebie. Lepiej uważaj. Będą mieć na ciebie oko, więc nie rób nic dziwnego. Chodźby nie zbliżaj się do Tom'a.
- Załatwione.
- Dojechaliśmy.. - wysiadłam z auta które stało już w garażu na jego podwórku.. - Muszę iść coś załatwić w chacie, jasne ? Przyjdź gdzieś tak o 21. I ubierz się normalnie i postaraj się wziąść tyle piwa z lodówki ile zdołasz.
- Okayy .A powiesz mi w końcu czego ten typ u ciebie mieszka ?
- No, jego rodzice też postanowili zrobić sobie urlop i wyjęchali we czwórkę. Tom i ja zostaliśmy bez rodziców. Moja matka jest aż tak porąbana, ze zaproponowała żebyśmy zamięszkali przez ten czas razem. Obojgu ten pomysł nie spasował. Tom ma teraz dalej do domu swojej bandy gdzie i tak z resztą teraz sypia. Ale często się u mnie pojawia, i naprawdę wkurza. Kiedy dowiedział się, że ktoś do mnie przyjeżdża i że robię imprezę, postanowił że dzisiaj przesiedzi u mnie cały dzień.
- Grr, współczuję ci.
- Teraz to mniej istotne, lepiej idź do domu bo naprawdę się o ciebie boje.  Niby nie żyję z nimi w kłótni i nasze relacje są w miarę ok, ale oni w nic nie wierzą i nikomu, ale to nikomu poza sobą nie ufają. Tym bardziej stali się niebezpieczni kiedy zamieszkał u mnie Tom, wiadomość szybko się rozniosła. Mogą myśleś że do nich doszedłem, albo coś w tym stylu.. Oni myślą że wszystko to spisek. LEPIEJ NIE WCHODZIĆ IM W DROGĘ. A i jeszcze jedno, ciotka powiedziała żebyś ten no... Skosiła trawnik. - zmrużyłam lekko oczy. TYLKO NIE TO !! Nienawidziłam pracować. Z reesztą dalej tego nienawidzę. Ale cóż, mus to mus.
- Pewnie. To cześć. Miłej pracy. - pożegnałam się z nim i wróciłam do domu ciotki. Rozpakowałam się w pokoju gościnnym na drugim piętrze który zwykle zajmowałam, i znajdował się naprzeciwko domu i jednego z okien domu Nathan'a . Potem zaczęłam wyciągać kosiarkę z garażu, co okazało się wielkim wyzwaniem.
Po pierwsze cała była w jakichś kablach i za nic w świecie nie mogłam ich rozwiązać. W końcu zdecydowałam że wyciągnę tą głupią kosiarkę z garażu i zajmę się tym na dworze, na świeżym powietrzu, a może nawet przy okazji się opalę.  Siadłam na trawniku i zajęłam się rozplątywaniem tego cholerstwa.
Nie mogłam  zapomnieć o tym, że Nat mnie ostrzegł, że ktoś.. że ktoś może mnie obserwować, czułam się niezręcznie, chociaż byłam sama. Chciałam nie mieć racji. Już na samą myśl mój żołądek wywijał fikołki.
Po godzinnej, kiedy moja pupa zaczynała tracić czucie zrezygnowałam z tego zajęcia, i uznałam że zrobię to jutro i pomoże mi w tym Nathan. Na niego zawsze mogłam liczyć, no chyba że nie miał czasu, tak jak właśnie było teraz. Pewnie zależy mu na tym, by wszystko było idealnie. Czułam że ta imprezka będzie spora. Tak jak wszystko co robił Nat - głośne i huczne.
Wstałam i schowałam kosiarkę do garażu. Dochodziła już 20. Byłam zdecydowanie niegotowa.  Ale w sumie, nie jestem jak każda głupia dziewczyna i szykowanie się na wyjście z domu nie zajmowało mi zbytnio dużo czasu.  Jednak musiałam też przemycić jakoś mnóstwo szklanych butelek które wypełniały lodówkę cioci. Jestem ciekawa, jakim cudem udało mu się to przed nią ukryć.
Pobiegłam do pokoju i wygrzebałam z półki jakąś sukienkę. Nie była najgorsza, a do tego czułam się w niej wyjątkowo wygodnie. Rzadko kiedy można zobaczyć mnie w czymś innym niż spodnie, a teraz w lecie spodenki. Nie przepadałam za robieniem z siebie jakiejś pustej lali, nie wiem, nie kręciło mnie to jak resztę dziewczyn. Zawsze ciągnęło mnie do raczej innych rzeczy niż malowanie i strojenie się. Nie zależ mi zbytnio na wyglądzie. Nie obchodzi mnie to co mówią o mnie inni. Taka już jestem. Nie i wierzyłam  i nie wierzę w żadne plotki. Ludzie potrafią być chamscy.
Po założeniu sukienki i zarzuceniu na siebie małego sweterka, przejechałam jedynie tuszem po moich rzęsach i czułam się gotowa.  Zbiegłam na dół, założyłam swoje czarne trampki i powędrowałam do kuchni. Starałam się wziąć jak najwięcej mogłam, ale jak chyba zauważyłam chyba się przeliczyłam. Spojrzałam na ekran mojego telefonu i się przeklnęłam, było już w pół do 10. Czyli jestem spóźniona i głupia.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Cała zadrżałam.
- Kto to może być ? - zadrżałam. Czyżby to była ta banda która stała wtedy pod pubem ? - Obyś to był ty, Nat.. - westchnęłam sama do siebie i po cichu doszłam do drzwi wejściowych. Zerknęłam w dziurkę, by sprawdzić.. Kamień spadł mi z serca. Otworzyłam drzwi,m od razu się uśmiechnęłam. - A jednak, jeszcze mnie pamiętacie, co ? Dennis, Harry, Rupert !!! Miło was znów widzieć !
- Siema, jak tam twoja ciocia-potwór ? - odezwał się Rupert.
- Nat mówił że masz alkohol na składzie. - Harry chyba nie wytrzymał.
- Czyli tylko po to przyszliście ? - udałam minę smutnego psiaka. Dobrze wiecie że mam dar do kłamania.
- Dopiero co przyjechałaś, a już masz na pieńku z grupą Bruce'a.. ach, nic się nie zmieniłaś, poza tym że stałaś się dziewczyną.. - zaśmiał się Dennis.
- Nie, wcale nie !!!!
Uśmiechnęłam się lekko. Szkoda że w miejscu gdzie mieszkam nikogo nie obchodzę, ale tu jest inaczej.
- Ej co wy na to : weźmiemy ją i oddamy Bruce'owi, powinien nam za nią nieźle odpalić ! - krzyknął Harry. - on zawsze musiał coś dojebać.
- Dobry pomysł.. - przyznał Rupert i po chwili wisiałam już głową do dołu. Dennis zarzucił mną przez ramię i udał się do domu Nat'a, a reszta chłopców zajęła się wyjmowaniem piwa z lodówki i przetransportowaniem do domu obok.
- Tylko zamknijcie potem chatę !! Kluczyk pod wycieraczką ! - rzuciłam do nich na pożegnanie.
Gdyby nie oni, nie wiem co bym zrobiła.
Gdy tylko znaleźliśmy się w środku, Dennis ściągnął mnie z siebie i postawił na ziemię. PO chwili zniknął mi z oczu. Ledwo co słyszałam własne myśli.
Tuziny osób podchodziły do mnie i się ze mną witały, nie mogłam uwierzyć że to się dzieje naprawdę. Przecież gdy stąd wyjeżdżałam znałam zaledwie kilkoro osób, teraz każdy mnie znał. Miałam swoją szaloną paczkę, w której jako jedyna byłam dziewczyną.
Nathan naprawdę się postarał. Wkrótce dotarło do mnie, że ta impreza była zrobiona z myślą o mnie.
Stanęłam w kącie z butelką piwa i obserwowałam resztę. Nie kręciło mnie tańczenie, bo nie za bardzo łapałam jak to się robi.
Wkrótce przy klatce schodowej, w sercu imprezy pojawił się jakiś dziwny sprzęt, a za nim stanął nie kto inny jak gospodarz imprezy. Nathan.
- Powitajmy wielkimi brawami gościa specjalnego, CARLY !! - krzyknął i wszystkie oczy zwróciły się ku mi.
Uniosłam piwo do góry i uśmiechnęłam się w jego kierunku. - a teraz wracamy do zabawy ! - okrzyknął jeszcze raz i głośna muzyka powróciła.
Po chwili Nat zszedł do mnie.
- I jak, podoba ci się ?
- Jeszcze jak.. Tylko weź ode mnie to cholerstwo. - podałam mu butelkę po piwie. - Chcę zapamiętać to nie urywając sobie filmu. - Nat zaśmiał się lekko i zabrał butelką którą po chwili sam opróżnił.
Odwróciłam się do tyłu, ale zanim cokolwiek zobaczyłam Nathan powiedział:
- Za tobą stoi Tom, pewnie będzie chciał cię poznać. Uważaj. - z butelką w ręce, chciał odejść, najprawdopodobniej znów robić z siebie idiotę, chciałam złapać go za ramię, ale nie zdążyłam.
- Nie odchodź. - naprawdę bałam się Tom'a. Ale było już za późno. Ktoś dźgnął mnie w ramię. TOM.
- Hej, jak ci się podoba impreza na twoją cześć ? - zapytał. Był śmiały i wścibski jak zwykle.
- OK. - chciałam mieć tą rozmowę za sobą.
- Zmieniłaś się, na dobre. - spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Tom daruj sobie i odejdź, nie mam ochoty z tobą rozmawiać.
- HUH, cięty język, co ? - zaśmiał się. Nie podobało mi się to.
- Nie, ja po prostu mówię jak jest. - tym razem to ja pokazałam swoje zęby.
- Dobra, zabawa się skończyła. - Przygwoździł mnie do ściany. - Teraz będzie na poważnie.
Przestraszyłam się. Myślałam że to już koniec moich wspaniałych wakacji i staną się one koszmarem. Wiedziałam że moje szczęście nie potrwa za długo.
Jego twarz znalazła się coraz bliżej mojej. Czułam jego zapach. Miałam ochotę na niego zwymiotować. Jak on wo gule śmie ?!  Już podejrzewałam co może mi zrobić i wcale mi się to nie podobało. Tak bardzo chciałam żeby była tu moja ciotka.. Może wtedy nic by się nie zdarzyło.
Moje myśli były tak rozmaite, a ja nie wiedziałam co robić... Myślałam nad teleportacją, ale to raczej było niemożliwe... A może by tak zrobić to co robiłam jak byłam mała ? W sumie, spróbować nie zaszkodzi..
TFUU.
Moja pocisk ze śliny trafił go w twarz.
- Prędzej umrę, niż dotkniesz moich ust. - mam swoją godność, nie jestem tobą, Tom.
Miałam szczęście. Połowa uczestników imprezy była wpatrzona w nas, jak w obraz. Tom był skończony. A ja byłam wolna.
- Tom wynoś się, nikt cię tu nie chce. - krzyknął ktoś, kogo nawet nie kojarzę. Ale miło mi było kiedy stanął w mojej obronie.
Chłopak zareagował i szybko opuścił dom.
- Nic ci nie jest ? Nie powinienem zostawiać cię samej, przepraszam.
- Nic się nie stało Nathan, przecież masz mnóstwo roboty. Idź, widziałam że jesteś zajęty.
- Jesteś pewna ?? - Nat zawsze wiedział kiedy kłamię.
- JESTEM CAŁA. Tylko trochę śliny mi szkoda na takiego dupka. - a teraz wracaj do swoich zajęć. - Nat uśmiechnął się do mnie i chwilę później znowu zostałam sama, musiałam to odreagować.

one

WAKACJE [ferie] - OKRES WOLNY OD NAUKI SZKOLNEJ. [ znano także jako odpoczynek, po długiej, więziennej męczarni.] Czas na: pływanie w morzu, tworzenie nowych wspomnień, łażenie po górach, ogniska trwające do białego rana, domówki, wyjazdy za granicę, zwiedzanie, kolonie, spotykanie dawnych znajomych i wiele wiele innych.. Jak zamierzam je przeżyć ja ? Odwiedzę moją ciotkę, którą kocham i szalenie za nią tęsknie gdyż mieszka daleko ode mnie. Nikt z was mi nie uwierzył, prawda ? Macie rację. Chodzi mi głównie o syna jej sąsiada - Nathan'a. To z nim spędziłam co najmniej połowę dzieciństwa, jeśli nie więcej. A co najlepsze ? Że to był mój najlepszy okres w życiu. Byliśmy nierozłączni. Mam nadzieję, że ta więź jeszcze coś dla niego znaczy, bo dla mnie jest wszystkim. Wspaniale jest mieć kogoś takiego jak on. Niestety kontakt fizyczny się nam urwał z chwilą, gdy miałam 12 lat i moi rodzice przeprowadzili się do miejsca oddalonego o 50 km od starego miejsca zamieszkania. To trochę utrudniło sprawę. Tym bardziej, że ja zamieszkałam w Bratford , a on został w oddalonym o tyle kilometrów miasteczku. Od tamtej pory pozostał nam już tylko Skype, gadu- gadu i telefon. Ale to jest niewiele, jeśli w grę wchodzi przyjaciel. Nic nie równa się z tym, jak się kogoś przytula, jest  przy nim, wspiera i jest tuż obok niej.. Jeśli macie przyjaciele, chyba wiecie o czym mówię.
Moja ciotka ? Chyba nie spotkałam gorszego potwora od niej - jest gorsza od GODZILLI, ale jeśli w zamian za te męki będe mogła spędzić całe lato z moim najlepszym przyjacielem, to jestem w stanie znieść wszystkie męki świata. Tak - nawet Godzillę. Sam widok jej twarzy przyprawia mnie o dreszcze - wygląda tak poważnie, że boję się jak zareaguje gdybym rozsypała cukier, co dla niej chyba byłoby morderstwem.
 Jednak nie jest AŻ taka zła. To że taka jest, świadczy o tym, że zależy jej na mnie i bezpieczeństwie, chociaż trochę przesadza. Jednak jak chyba każdy posiada słaby punkt, którym w jej przypadku jest Nathan - albo się w nim zakochała albo ciągle myśli że jest jej synem, który wyjechał do Niemiec, na podbój świata. Cokolwiek o nim myślała, miała do niego słabość. Wierzyła w każde jego słowo i ufała jak nikomu innemu, dosłownie.
Jak pewnie podejrzewacie ciotka Cicilia, ale wolała jak mówi się do niej CeCe mieszka już całkowicie sama - syn jest za granicą a mąż umarł na ciężką chorobę.
Mam nadzieję że on to doceni, tą męczarnię z CeCe-monster i będziemy szaleć tak, że zapamiętamy wszystko i nie zapomnimy do końca świata.

A kim jestem ja ? Jaka ja głupia, gdzie moje maniery ? Ciocia Cicilia pewnie by mnie za to zabiła - jestem Carly. Czyli wyjątkowo niska jak na swój wiek , o przeciętnej urodzie, [przynajmniej tak uważam, może być gorzej] z przeciętnymi ocenami { brawo dla mnie, ostatnio się poprawiłam gdyż to było warunkiem mojego wyjazdu na wakacje do cioci- monster }i z nad przeciętnie ostrym językiem dziewczyna która niedawno ukończyła siedemnaście lat. Coś więcej ? To chyba nie jest istotne.
- Carly złaź, taksówka czeka już 10 minut po naszym domem ! Streszczaj się bo pojedzie bez ciebie !! - jak chyba zauważacie moja mama nie ma do mnie sił i zwykle krzyczy, bo tylko na to reaguję.
- Już idę mamo ! - krzyknęłam i zbiegłam po schodach jak najszybciej mogłam.
- No nareszcie ! Czy ty jesteś głucha  kochanie ? Mówiłam i mówiłam, ale ty nie reagowałaś..
- Wiem wiem.. Byłam zamyślona. Dobra, chyba na mnie już czas. - spojrzałam okiem na okno za którym stała żółta taksówka, przed którą stał mój tata i najprawdopodobniej kierowca, który pomagał mu wsadzić do bagażnika moje walizki.
- Tak, na to wygląda. Spakowałaś wszytko ?
- Tak mamo, pytałaś mnie o to co najmniej milion razy..
- No więc to jest milion pierwszy, wzięłaś wszystko ? - moja mama czasami doprowadza mnie do szału. - A gdzie włożyłaś sernik dla cioci Cicilii ? - uuups. Zastygłam. - No nie.. - moja mama głęboko westchnęła, była przyzwyczajona do tego że zawsze robię coś nie tak jak trzeba. - Mówiłam że pomogę ci się spakować, ale ty jak zawsze musisz postawić na swoim.. - weszła do kuchni a po chwili pojawiła się z kawałkiem sernika zawiniętym w złotko. Podała mi go do ręki, a ja upchałam je do mojej listonoszki która wisiała mi na ramieniu. - No to pa córeczko. - próbowała mnie ucałować w policzek, ale ja ją odepchnęłam.
- Mamo !! Ile ja mam lat ?
- No siedemnaście, ale dla mnie zawsze będziesz małą córeczką..
- MAMO !!
- Jeszcze będziesz coś chciała.. - nienawidziłam jak to mówi, miała rację. Wtedy postanowiłam jej ulec, niech da mi spokój, w końcu są wakacje. No i zobaczę ją dopiero za dwa miesiące, ja też trochę będę za nią tęsknić, ale potrzebuję też trochę od niej i taty odpocząć. Nieźle dają mi w kość.
 Przytuliłam ją i wiedziałam że od razu humor jej się poprawił.
Wyszłam z domu, walizki znajdowały się już w bagażniku, a tata prowadził konwersację z moim kierowcą, wsiadłam do auta i rzuciłam tylko :
Możemy już jechać ? - na co kierowca zareagował w bardzo szybkim tępie i wskoczył do taksówki w zaskakującym jak na jego wiek tępie.
Pomachałam tylko rodzicom na pożegnanie i włożyłam na uszy słuchawki - ta podróż miała potrwać trochę dłużej.



- Jesteśmy na miejscu - Kierowca się do mnie uśmiechnął, a ja zorientowałam się o co mu chodzi dopiero wtedy, kiedy spojrzałam za okno, gdyż na moich uszach były słuchawki i nie słyszałam co do mnie mówi.
Wysiadł z samochodu, co ja zrobiłam zaraz po nim, potem udał się do bagażnika i zaczął wyciągać moje niezwykle ciężkie walizki.
- Pomóc ? - spytałam się gdyż głupio mi było tak stać i patrzeć jak ten pan się męczy, czułam się głupio.
- Nie trzeba. - pokazał swe zęby i kontynuował pracę. Wyciągnął wszystkie torby, a ja podałam mu banknot, w celu podziękowania za podwózkę, ale on tylko machnął głową i rzekł:
- Twój tata już wszystko załatwił.
- Do widzenia ! -jeszcze raz odezwałam się do taksówkarza i zabrałam się za walizki leżące na trawniku, przy domu mojej ciotki. Były aż dwie duże i jedna podręczna, nie licząc mojej listonoszki, więc nie było możliwości żebym zabrała się sama z tym wszystkim. Zdziwił mnie fakt, iż ciotka nie raczyła wyjść przed dom i mi pomóc. Nathan też wiedział że przyjeżdżam dzisiaj, ale nie miałam pojęcia dlaczego nikt nie zauważył że się tu pojawiłam.
Było tu wyjątkowo cicho, co bardzo mnie dziwiło, zwykle to miejsce tętniało życiem i zawsze coś się działo.
Z trudem dociągnęłam wszystkie walizki pod drzwi. Nacisnęłam dwukrotnie dzwonek, ale nikt mi nie otwierał. Pociągnęłam za klamkę, by sprawdzić się czy wo gule ktoś jest w domu. Na szczęście drzwi się otworzyły. W środku było jak zwykle czysto i panował straszny porządek.
- Halo ! Ciociu CeCe ? - zapytałam.
- Carly ? Chodź do nas, do kuchni ! - czy się przesłyszałam ? Do nas ? NAS ?
Drogę do kuchni znałam. Wciągnęłam walizki za próg i udałam się do miejsca, skąd usłyszałam głos cioci-potwora.
- CARLY ? Nie mogłem się doczekać !! - krzyknął Nat gdy tylko pojawiłam się w drzwiach kuchni. Rzucił mi się w ramiona, co nie ukrywam bardzo mi się podobało. - Wszyscy tu za tobą tęsknią ! - Ciocia nie ukrywała zadowolenia.
- Już myślałam że o mnie zapomnięliście.. Ale się cieszę !! - wyrwałam się z uścisku.
- Zaraz jeszcze bardziej się ucieszysz !
- Czego ? -zapytałam trochę przestraszona.
- Możesz u mnie nocować !
- Naprawdę ? - spojrzałam na ciocię - ona ? Zgodziła się na coś takiego ?! Nie wierzę !
Ciotka potrząsnęła głową. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Ale nie ciesz się, to tylko dlatego że muszę pilnie wyjechać na kilka dni, a samej boję się cię zostawić w domu.. Nathan spadł mi z nieba. - To chyba mi spadł z nieba !! - Wyjeżdżam już za pół godziny.
- Szkoda, nie zdążę się ciocią nacieszyć. - łgałam. Uwielbiam grać aktorkę.
- Ja też żałuję, ale no cóż, bywa. Będziesz miała na to jeszcze resztę wakacji..



* * *


- No nareszcie wyjechała, myślałem że to nigdy nie nastąpi.. - Nat chyba był znużony tą sytuacją.
- Widzę że nic się nie zmieniło, dalej je ci z ręki.
- No ba, mam dar. To jak jedziemy do miasteczka ??
- Jeszcze pytasz ?! Pewnie ! - Aż skoczyłam z podniecenia, tak dawno tam byłam.. - A co planujesz na imprezce dzisiaj wieczorem ?
- Kurwa. Carly, jakim cudem. No normalnie jasnowidz.
- Nie trzeba być jasnowidzem, by zobaczyć lodówkę zapchaną alkoholem. A do tego ciotki nie ma, twoi rodzice wyjechali na urlop na trzy dni.. Każdy głupi by skojarzył fakty.
- Chyba że.. To zbieraj się, zaraz wyjeżdżamy, tylko muszę samochód wyprowadzić.
- Jestem gotowa. Zapomniałeś ? Jestem Carly, nie jakaś durna plastikowa laska..
- A no prawda ! -walnął się w czoło.
Zamknęliśmy dom i szybko wsiedliśmy do auta Nat'a. Nie trwało długo, a znaleźliśmy się na miejscu.
- To co, gdzie najpierw ?
- Muszę wpaść do biblioteki, no wiesz..
- Jesteś pojebana, jak można czytać książki , a do tego w wakacje ?!
- Nathan jesteś idiotą.. - westchnęłam.
- No dobra.. - wykonał sprytny ruch kierownicą i skręcił w jakąś drogę. Po chwili stanął. Wysiędliśmy i weszliśmy do biblioteki.
- Carly ?! Miło cię widzieć, ale wyrosłaś.. i wyładniałaś.. - lekko się zarumieniłam.
- Mi też miło panią widzieć. - i weszłam z Nathanem wgłąb.
Za oknem panował jakiś dziwny szum, po prostu ciekawość była większa ode mnie. Musiałam zerknąć.
- Och nie.. - Nat chyba nie ucieszył się na ten dźwięk.
Zobaczyłam kilku chłopaków. Nie wyglądali na miłych. Większość miała na sobie skóry. Byli raczej zdenerwowani. Stali zaraz za ulicą, przy barze. Obok motorów, które wydały ten dziwny dźwięk.
- No nie znowu ?! Kim oni kurwa są, to już drugi motor w tym miesiącu.. - westchnął jeden z nich.
- Nie zwracaj na nich uwagi. - powiedział Nat.
- Kim oni.. - zaczęłam, ale nie skończyłam gdyż wsłuchałam się w tych chłopaków.
Szczególną uwagę przykuł mulat w okularach przeciwsłonecznych. Nagle je ściągnął i spojrzał w okno biblioteki. Na jej nieszczęście złapałam z nim kontakt wzrokowy. Jego wzrok śmiertelnie mnie przeraził ZAMARŁAM.
- Nie patrz się na nich, jak cię zobaczą będzie problem.. - podał jej radę.
- YY, Nat nie chcę ci nic mówić, ale jeden właśnie się tu popatrzył. - Nat wstał od razu z miejsca i złapał mnie za dłoń, i zaczął ciągnąć do drzwi.
- Możemy wyjść tylnymi drzwiami ? - zapytał się pani za ladą.
- Oczywiście. - powiedziała i Nathan od razu rzucił się do biegu.
- Szybko !! - krzyknął i wsiadł do samochodu.
- O co tu do cholery chodzi Nat ? - nie chciałam owijać w bawełnę.
- Wszystko wyjaśnię ci w domu,a teraz lepiej zapnij pasy, będziemy ścigani.

czwartek, 2 maja 2013

DWUOSOBOWA ARMIA.

Miałam kiedyś taki jeden blog.. i niedokończone opowiadanko Z 1D, postanowiłam że je dokończę, tylko nie wiem jeszcze kiedy, na razie macie stare części a nowe będą dodawane do tego wpsiu i znajdziecie je najniżej, a nowe postacie pod starymi... :D.
Ps. Mam nadzieję że wo gule komuś się będzie chciało to czytać.
CI WYŻEJ TO GŁÓWNE POSTACIE.
CAROLINE RAVEN
SEBASTIAN CLARK



JACK RAVEN

DRAKE

NIALL "IRISH" HORAN
LOUIS "CARROT"  TOMLINSON
LIAM"DADDY" PAYNE
HARRY STYLES "HAZZA"
ZAYN MALIK "BAD BOY" "SUPER HUMAN"
Tytuł opowiadania to Dwuosobowa armia"

 1. "Super Human"
Jesień - Obumierająca natura która przygotowuje się do snu zimowego, by na nowo odrodzić się na wiosnę. Ale co kogo obchodzi jakaś przyroda jeśli jesteśmy w mieście ?! Ludzie nie mają okazji zorientować co dzieje się z przyrodą gdyż jest ona widoczna tylko w parkach, ewentualnie na drzewach przy drodze, ale są one ostatnio coraz większą rzadkością. Korki, ludzie śpieszący się do pracy, wypadki, zabieganie .. To właśnie dzieje się w mieście z rana. Przejdźmy do sprawy korków. Możemy zajrzeć do jakiegokolwiek samochodu, w każdym z nich znajduje się inne życie, inni ludzie i inna historia. Choćby ten pan w Porsche - Pracoholik z dwójką dzieci który nocami wykrada się z domu i zdradza żonę. Co miesiąc chodzi do psychologa bo jego sytuacja życiowa go przytłacza. Audi - Za kierownicą siedzi samotna matka wychowująca trójkę dzieci w różnym przedziale wiekowym. Nie radzi sobie, ale kto by dał ?! Alkoholiczka. Jedno dziecko, to najstarsze pomaga matce jak tylko potrafi. Drugie siedzi na odwyku a trzecie ma astmę i chodzi do podstawówki. Ale chyba ci ludzie, ten gość w krawacie, ta alkoholiczka was nie interesują, przejdźmy do innego pojazdu. Srebrna Toyota - W tym właśnie pojeździe znajdują się nasi bohaterzy. Za kierownicą siedzi nie kto inny jak Sebastian Clark. Dwudziestodwuletni pisarz i dziennikarz, gej i najlepszy przyjaciel Caroline. A pro po, przejdźmy do dziewczyny siedzącej na miejscu pasażera. Jej nazwisko jest tak ciemne, jak jej oczy - Raven. Ta dwudziestolatka pracuje w bibliotece oraz uwielbia wchodzić w związki bez zobowiązań i zmienia chłopaków jak rękawiczki. Chociaż z pozoru nastolatka wygląda na nieśmiałą i skromną dziewczynę, ale nie dajcie się zmylić pozorom, bo one często zawodzą w praktyce. Dwójka przyjaciół dzieląca ze sobą mieszkanie, a właściwie można by  nazwać to apartamentem bo pomieszczenia grzeszą swoimi rozmiarami. Ci przyjaciele utkwili w jednym z londyńskich korków które wydawały się nie mieć końca, a nie ukrywam tej dwójce śpieszyło się jak nigdy gdyż wyjechali z domu o wiele później niż zwykle.
- Sebastian, chyba musimy się tu rozstać. - Przerwała ciszę Caroline.
- Ale przecież biblioteka jest jakieś pół kilometra stąd. - Zdziwił się chłopak.
- Pieszo dojdę szybciej niż ty samochodem do swojej pracy która jest jeszcze dalej od mojej.. - Zażartowała.
- Jak chcesz, tylko uważaj na siebie ! - Ostrzegł ją.
- Dam sobie radę, zawsze daję.. - Wysiadła z samochodu.
- Ej ! A buziak na do widzenia ? - Zapytał Sebastian. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wsadziła głowę do auta by po chwili wręczyć swojemu przyjacielowi słodkiego buziaka w usta.
- No i takie pożegnanie to ja rozumiem, chociaż wczoraj był lepszy.. - Pomyślał.
- Do zobaczenia w domu ! - Krzyknęła już z daleka i rozmyślała jak by tu skrócić swoją męczarnię. Wkrótce, dostała oświecenia i poczuła jak żarówka nad jej głową świeci tak jak jeszcze nigdy. Trochę jednak obawiała się tego pomysłu, w końcu nienawidziła parków, ostatnio gdy tam była źle na tym skorzystała. To było jej przeklęcie, zawsze kiedy w nim była coś się działo, ale musiała skorzystać by uniknąć spóźnienia.
Park - Przeklęcie Caroline. Każda przechadzka po nim, kończyła się niebezpiecznie i niekorzystnie. Za pierwszym razem gdy do niego weszła, wpadła na rozpędzonego na desce dzieciaka i skończyło się dla niej złamaną ręką. Uznała to za zwykły zbieg okoliczności. Później napotykała jakiś natrętnych kolesi, w między czasie usiadła na ławce, która była świeżo pomalowana. O, zapomniałabym, jeszcze dostała wrzącym Macchiato prosto w brzuch. Jakiś bizmesmen zapatrzony w swoją gazetę nie zobaczył blondynki która była tuż naprzeciwko niego. Mięli zderzenie czołowe. Caroline doznała oparzenia pierwszego stopnia.  Jeżeli chodzi o strefę zwierzęcą to również sporo tego było.. Dostała frizbi w głowę, jakby jeszcze tego było mało, to rzucił się na nią pies który za nim biegł. A ten zwierzak swoje już ważył... Raz weszła na psią kupę, przez co się przewróciła i dostała małego wstrząsu mózgu. Kolejnym "zbiegiem okoliczności" był pocisk w postaci kupy gołębiej który wylądował na jej nowiutkim żakiecie. Dziewczyna z każdą przechadzką uświadamiała sobie że parki chyba jej nie cierpią. W końcu bywała tam coraz rzadziej, aż wogule przestała z nich korzystać. Ostatnim razem gdy w nim była, okradł ją jakiś nastolatek, wtedy to była już przesada. Zabrał jej torebkę od Gucciego, w którym miała nową komórkę, dowód osobisty i całą wypłatę za miesiąc pracy w bibliotece. Także, mimo silnej woli, i nie wierzenia w przesądy , w końcu zaczęła się obawiać że są prawdziwe i omijała wszystkie londyńskie parki na kilometr.
- Jak mus to mus.. - Pomyślała ze skwaszoną i skręciła w dróżkę prowadzącą do parku.  Szybkim krokiem przemierzała drogę mając nadzieję że ten horror za chwilkę dobiegnie końca. Myliła się, park znowu ją nawiedził, poczuła cudzą rękę na swoim ramieniu, nie odwracając się wiedziała kto jest jej właścicielem, rozpoznała dłoń byłego już chłopaka.
- Czego chcesz, Drake ?! - Powiedziała wściekła nie odwracając wzroku.
- Porozmawiajmy .. - Zaczął chłopak a dziewczyna odwróciła się, i stali twarzą w twarz.
- O czym tu rozmawiać, wszystko już sobie wyjaśniliśmy. - Przerwała mu.
- Wyjaśniliśmy ?! Sama wyjaśniłaś, zostawiłaś mnie bez słowa.. - Krzyczał do niej.
- Czy słowa : to koniec, zostaw mnie w spokoju, nie dały ci do myślenia ?
- Słuchaj.. - Złapał jej podbródek i uniósł lekko ku górze. - Mnie się nie zostawia od tak, zrozumiano ? - Uśmiechnął się złowrogo.
- Puść, to boli. - Syknęła do niego.
- Usiądźmy, musimy pogadać. - Rozkazał jej. Złapał mocno za nadgarstek i ciągnął nad fontannę, jego celem było usiąść na jego murku.
- To boli ! - Krzyczała.
- Koleś, masz jakiś problem ?! - Powiedział jakiś chłopak z tyłu. Drake odwrócił ku niemu wzrok.
- Nie wtrącaj się do naszych spraw. - Zasygnalizował mu żeby się odczepił.
- Mi to wygląda na twoje sprawy, nie wasze. - Zażartował lekko się przy tym uśmiechając.
- Uprzedzam, lepiej się odwal, bo..
- Bo co mi zrobisz ?! Uważaj bo się przestraszę takiego dupka jak ty. - Drake wybuchł, wpadł w agresję, wypuścił dziewczynę i ruszył ku nieznajomemu superbohaterowi. Caroline od razu rzuciła się do biegu, oddalając od chłopaków. Wkrótce jednak się wróciła gdyż zdała sprawę, że bójka jest o nią. Chłopcy bili się wyjątkowo agresywnie, nawet niedługo potem oboje wpadli do fontanny. Dziewczyna nie wiedziała co robić, zatkało ją. Miała wielkie szczęście zauważając policjanta w oddali, nie myśląc ani chwili rzuciła się do biegu w jego kierunku. Opowiedziała mu o zajściu i zaprowadziła do miejsca bójki. Policjant właściwie zareagował i schwytał Drake'a, zatrzaskując jego silne dłonie w srebrne i ciasne kajdanki.
- Dziękuje za pomoc. - Powiedziała do stróża prawa.
- Jeszcze się policzymy.. - Mówił zdenerwowany chłopak do dziewczyny.
- Niech oboje państwo zjawią się na komendzie, złożycie zeznania, a ty lepiej się nie wierć..
- Oczywiście. - Powiedziała Caroline.
- Z wielką przyjemnością. - Dodał nieznajomy. Policjant po chwili zniknął z pola widzenia.
- To jak, może mała kawka dla zbawcy ? - Zaproponowała.
- Jakiego znowu zbawcy ?! Jestem Zayn. - Podał jej rękę a ona dała mu swoją.
- Caroline. - Uśmiechnęła się. - To jak, dasz się zaprosić ? - Ponownie zapytała puszczając jego wielką i mokrą od wody dłoń.
- Skoro nalegasz.. Ale najpierw pozwól że pójdziemy do mnie, muszę przebrać się w coś bardziej hmmm, suchego ? :D
- W drogę.. - Powiedziała. W głębi duszy czuła że źle robi, w końcu wyrywała się z pracy i znowu spotkała chłopaka.. A z nimi zawsze miała kłopoty.



* * *
 Niedawno Caroline zakończyła kolejny dział swojego durnego życia i nie jest z niego zbytnio zadowolona. Kolejne związki, kolejne rozstania, kolejne dni z głową w poduszce przez złamane serce. Taka młoda, a miała chyba już więcej partnerów niż niejedna babcia. A wszystko przez to jej cholerne szczęście do zadawania się z samymi dupkami.. Pomijając Sebastiana który był dla niej kimś więcej niż brat który ma ją głęboko w dupie i nie ma już z nią żadnego kontaktu, pomijając znajomość na facebook'u. Dziewczyna od miesiąca miała więcej szczęścia niż dotychczas i dała sobie spokój z chłopakami, ale oni nie dają jej spokoju, przeszłość lubi ją nawiedzać i grozić, tak jak stało się to dopiero. Drake to tylko jeden z kilkunastu, tych którzy nie mogą się pogodzić z utratą tak cudownej dziewczyny. Już od bardzo niedawna blondynka postanowiła zamienić się z nimi rolami i sama przemieniła się w łamaczkę męskich serc. Obiecała sobie już nigdy nie wchodzić w związki na dłuższą metę, bo one tak czy siak kończą się tym samym. Teraz wchodzi w układ związków bez zobowiązań, jest pewna że takie coś uchroni ją od cierpienia. Dziewczyna wierzy w to, że nie dożyje do dnia w którym spotka "tego jedynego", tak zwanego księcia na białym koniu, jest przekonana o tym że taka miłość jest tylko na filmach i bajkach na dobranoc. Już nawet nie zwracała uwagi na chłopców, a w każdym razie nie tak często jak kiedyś. Każdy chłopak padał na kolana kiedy na niego spojrzała i od razu zagadywał, ona nie potrafiła odmówić i.. Kończyło się tak jak się kończyło. Jej niewinne, słodkie i wstydliwe spojrzenie, piękne, długie blond włosy , lekko zaróżowione policzki i błyszczący nosek, no jaki debil by nie spojrzał choćby na dwie sekundy ?! Wbrew pozorom dziewczyna nie prosiła się o takie wyrwanie, to działo się samo po tym jak powiedziała słowo : Tak, na prośbę o wyjście na kawę. Caroline by trochę popsuć chłopięce marzenia ubierała się w ten sposób, by każdy spoglądający myślał : Co to za dziwadło ? Nie warto psuć wzroku. Pewnie jej twarz jest jeszcze brzydsza niż ten sweter, lepiej przyśpieszę kroku żeby na mnie nie spoglądnęła.. Połowa panów, czyli tych bardziej chciwych i gustujących w dziwkach dawało sobie spokój, a co z drugą połową ? Na nich sposobu jeszcze nie znalazła ale wciąż poszukuje. Jej zdaniem chłopak powinien patrzeć nie na ubiór, wagę, wygląd i tym podobne ale na osobowość, wnętrze i miłość. Bo zakochać można się w szkaradzie i kochać ją bezgranicznie, czasami karciła się za to że nie jest jedną z nich, bo one nie cierpią tak często jak te ładne które są brane jako zabawka na jedną noc. Fajnych kolesiów odpycha na kilometr, gdyż nie chce robić im zawodu na związek do końca życia, bo nie mogła takiego zapewnić żadnemu z nich, nawet jeśli by tego chciała. Także by uniknąć cierpienia nie tylko jej ale i tym lepszym kandydatom już na starcie dawała sobie spokój, upewniając go że to nie będzie miało żadnego sensu, ewentualnie proponując związek bez zobowiązań.



* * *



Dziewczyna udała się z chłopakiem do jego mieszkania. Wyglądało na idealne. Jedyne co zdołała z siebie wykrztusić dziewczyna to : ŁAAAAŁ. Chociaż jej mieszkanie do najgorszych mieszkań nie należało to w porównaniu do jej domu było ruderą.. Ogromne pomieszczenia, sufit tysiąc metrów nad nią i niezwykle luksusowe meble z plazmą na ścianie o jakiej jej się nie śniło. Caroline była pod wielkim wrażeniem, ale już zupełnie nie wiedziała co myśleć.. - Jest złodziejem ? Wygrał z zdrapkę ?! Bogaci rodzice ? Aktor ? A może jakiś książę z wyspy o której istnieniu nie wiem..
Dziewczyna wygodnie usadziła się na wielkiej kanapie ze skóry przed którą wisiała sześćdziesięcio calowa plazma. Jej nogi nie dotykały ziemi, lekko zwisały nad wypucowaną podłogą w której mogła się przejrzeć. Ściany, koloru białego i ta nieziemska przestrzeń. Czuła się tu jak w jakimś domu prezydenta albo ministra. Chłopak zostawił dziewczynę samą rzucając tylko : Poczekaj tu, zaraz wrócę, i zniknął jej z pola widzenia znikając za jakimiś wielkimi , ciemnymi drzwiami. Dziewczyna umierała z nudów i czuła się niezręcznie a do tego była już spóźniona do pracy.
- Gotowy, możemy iść.:D - Powiedział chłopak wracając do porzuconej dziewczyny. - Przepraszam że tak długo. - Dodał po chwili. Dziewczyna powoli wstała w wielgachnej kanapy i udała się z nim do wyjścia.
        Udali się do pobliskiej kafejki, zajęli jedno z wielu wolnych stolików przy oknie i zajęli się czytaniem niezwykle skromnego menu.
- Mogę cię o coś zapytać ? - Spytał chłopak nie odrywając przy tym wzroku od karty.
- Pewnie. - Zgodziła się, dziwnie spoglądając na Zayn'a. W końcu nie miała pojęcia o co mu chodzi.
- Kim był ten idiota i czego od ciebie chciał ?
- To Drake, mój były. Chyba chciał żebym do niego wróciła..
- A dlaczego zerwaliście ? - Zapytał po krótkiej chwili, tym razem patrząc na Caroline. A co na to ona ? Zatkało ją. - Przepraszam, jestem natrętny, chce za dużo wiedzieć, to nie moja spra..
- Nic nie szkodzi, jeżeli chcesz znać tą żenującą historię, - Przerwała mu. - to w sumie czemu nie ? - Uśmiechnęła się a on oddał tym samym.
- No to opowiadaj.. - Powiedział przerywając ciszę. - Albo nie. - Zrezygnował po chwili. - Najpierw złóżmy zamówienie. - Chłopak krzyknął spoglądając na bar przy którym siedziało kilku starców i śpiący na wpół barman. Po dłuższej chwili zjawił się kelner , wszystko zapisując przy tym w swoim notesie.
- Już możesz zacząć, to umili nam czekanie. - Jego zęby znowu były nagie.
- Jak już mówiłam, Drake kiedyś ze mną był.. - Zaczęła niepewnie. - To miał być związek bez zobowiązań, ale on najwyraźniej przesadził. - Chłopak zrobił dziwną minę, chyba Caroline nie pasowała mu na związki bez zobowiązań. - No chyba każda dziewczyna na moim miejscu zrobiłaby to samo. - Zauważyła kelnera niosącego jej cappuchino, jego czarną kawę i dwa kawałki sernika. - Dziękuje. - Powiedziała i uśmiechnęła się lekko do faceta w muszce. - Rozumiem, może przespać się z jakąś dziewczyną, ale żeby pieprzyć się z każdą napotkaną wymalowaną pindą to już lekka przesada. - Zakończyła swoją opowieść. Nie zdała sobie sprawy z tego, jak wiele nieodpowiednich słów użyła, ale pękła i innymi słowami nie mogła opisać partnerek na jedną noc z którymi zadawał się Drake. Nie spodziewała się również tego, jak zareaguje chłopak, który właśnie krztusił się kawą. Nastolatka nie myśląc zbyt wiele, wstała i zaczęła bić go w plecy, by ten w końcu złapał oddech.
- Przepraszam, nie powinnam była tak mówić. - Mówiła między uderzeniami.
          - Dobrze, najpierw ty mnie o coś spytałeś, teraz kolej na mnie, mogę zadać ci pytanie ?
- Mam się bać ? - Zażartował.
- Czym ty się zajmujesz ? Taki ekskluzywny dom.. Murarzem czy fryzjerem to ty raczej nie jesteś.. - Rozważała czekając na odpowiedź w między czasie pijąc cappuchino.
- Gram w zespole..
- Tak ? Pewnie jakimś dobrym zespole, skoro masz taki wielgachny dom , i ta plazma.. - Rozmażyła się.
- No, jest naprawdę dobry.
- Łaał, jaka skromność, jeszcze powiedz że masz miliony fanek na całym świecie i ten.. Że jutro będziemy na okładce Times'a.
- To bardzo możliwe, chociaż wolałbym tego uniknąć.. - Zamyślił się Zayn. - Wymienimy się numerami telefonu ? - Spytał nieśmiało.
- Pewnie. - Powiedziała szybko, jakby już od dawna czekała aż padnie to pytanie. Wsadziła głowę w listonoszkę i wyciągnęła z niej swoją komórkę.



Lekko uśmiechnięta Caroline udała się do biblioteki która znajdowała się kilka przecznic dalej, od pubu. Równym krokiem, noga za nogą zmierzała do swojej pracy. Minęła po drodze kilkadziesiąt sklepów, kilkaset gołębi i miliardy śpieszących się w różnych kierunkach ludzi. Na jej nogach widniały czarne vansy, które kupił jej na urodziny Sebastian. Przylegały jej do nóg czarne leginsy które nie miały na sobie żadnych ozdób. Idąc wyżej wzrokiem możemy zauważyć męski, granatowy sweterek, który należał do Clarka, spod którego wystawał śnieżnobiały kołnierzyk. Ocieplaczem była gruba, szara ,skórzana kurtka. Na jej ramieniu zwisała czarna listonoszka z namalowaną na sobie flagą Wielkiej Brytanii. Oczy były muśnięte lekko tuszem a na jej ustach widniała truskawkowa pomadka. Blond włosy niewinnie opadały na jej plecy a w środek nich wpięta była prawie niewidoczna spinka w kształcie kokardki.




* * *




Policzki które już dawno zamarzły przez chłodne powietrze, tak samo jak jedwabny nosek poczuły się o wiele lepiej kiedy znalazły się w ocieplanej przez klimatyzację bibliotece.
- No nareszcie jesteś ! - Krzyknęła miłym głosem stara właścicielka wychodząc zza półek. - Gdzieś ty się dziecko do tej pory podziewałaś ?!
- Ja.... Ja... Bo napadł na mnie taki jeden typ.. - Zaczęła się tłumaczyć nastolatka. - I muszę jeszcze iść na policję.. - Jąkała się.
- Ach, rozumiem.. - Spojrzała spod swoich wielkich okularów. - Ale wiesz że muszę cie jakoś ukarać ? Nie można się tak spóźniać, to już trzeci raz w tym tygodniu.. - Westchnęła siwowłosa.
- Tak wiem.. - Powiedziała dziewczyna ze wzrokiem wbitym w podłogę. - Tylko nie mnie pani nie wyrzuca, zależy mi na tej pracy. - Mówiła cicho.
- Nie mam zamiaru cię wyrzucać, dziecko ! Ja wiem jak trudno znaleźć pracę w tym czymś, co nazywa się Londynem. A zwłaszcza dla takiej dziewczynki jak ty.. Ale wiedz, że jeśli znowu będziesz się spóźniał to nie pozostawisz mi wyboru.
- Tak, wiem. - Wyjąkała z siebie Caroline.
- Masz napisać recenzję książki. - Dziewczynie ulżyło, już bała się że będzie musiała poukładać encyklopedie alfabetycznie albo przychodzić na wcześniejszą zmianę, jednak kiedy jej drobniutka szefowa przyniosła tego giganta nastolatce oczy wyszły z orbit.
- Masz dwa dni, i ani godziny dłużej. I jeszcze jedno, recenzja ma być długa, naprawdę długa. Obiecałam że to zrobię komuś komu bardzo na tym zależy, ale nie mam sił, przeczytałam połowę książki.. Ale teraz nie ma problemu, ty się tym zajmiesz.. Pamiętaj - Podniosła głos. - dwa dni i ani godziny dłużej. - I pociekła wgłąb biblioteki. Caroline ściągnęła listonoszkę, później kurtkę i wciągnęła się do środka tak samo jak staruszka Stevens.



* * *


- No hej Sebastian, jak tam w redakcji ?
- Mogło być gorzej, najpierw się spóźniłem.. - Wstrzymał głos. - A potem dostałem zlecenie żeby napisać krótką notkę o jakiejś nudzie. - Mruknął.
- Łaaaał, ale entuzjazm w twoim głosie.. - Zażartowała jednocześnie rozśmieszając przyjaciela. - Czekam w domu.. Co zamówić : Pizzę, chińszczyznę czy zrobić spaghetti ?
- Strzelam w chińszczyznę.
- Strzał w dziesiątkę ! - Krzyknęła do słuchawki. - To ja zamówię i idę się kąpać, także jak coś to dom może być zamknięty na klucz i ci nie otworzę. Uprzedzam żeby nie było jak ostatnio, otworzyłam ci drzwi nago a jakaś sąsiadka.. eh, wiesz o czym mówię, no nie ?
- Takich rzeczy się nie zapomina.. Widziałaś jej minę ? - Sebastian wybuchł śmiechem, Caroline nie było już tak wesoło. - Dobra kończę, całuski. - Chłopak szybko się rozłączył gdyż zauważył szefa węszącego między biurkami zmierzającego w jego kierunku.
- Pa. - Powiedziała szybko Caroline i zajęła się zamawianiem chińszczyzny oraz nalewaniem wody do przeogromnej wanny.





 2."Trouble"
Te dwa dni okazały się najgorszą męką w jej życiu. Nie spodziewała się że ta książka będzie aż tak nudna.. Nie tyle nieciekawa o ile niezrozumiała, język tej lektury pochodził chyba ze średniowiecza. A na dodatek Caroline musiała napisać recenzję, która miała być długa a pisanie nie było jej najlepszą stroną. Czterysta stron, miliony liter, tysiące zdań i tryliardy kropek, przecinków, wykrzykników i znaków zapytania.. Tego jej jeszcze brakowało : Cały weekend pracy. A miała go spędzić w małym domu w górach z Sebastianem. Wiedziała że chłopakowi bardzo na tym zależało i pomimo jego słów : Nic nie szkodzi, pojedziemy przy innej okazji, czuła że jest mu bardzo przykro z zaistniałej sytuacji. W końcu pakował się na nią od dwóch tygodni.
Wory pod oczami, siedem kaw i zmęczenie.. Dziewczyna odpadała. Ledwo co normalnie funkcjonowała. Czytała od rana do nocy i od nocy do rana. Gałki oczne wychodziły jej z orbit. Wymiękała. Nie wiedziała co zrobiłaby gdyby nie Sebastian który pomógł jej nad recenzją. Na szczęście on znał się na pisaniu jak nikt inny, w końcu jest dziennikarzem pracującym w Times'ie , a to nie lada sztuka dostać się do takiej dobrej gazety i umieszczać w niej swoje artykuły.
- Oby było warto tyle cierpieć dla jakiejś porąbanej biblioteki, nie możesz po prostu znaleźć innej pracy ? - Spytał Sebastian z głową w laptopie i dłońmi na klawiaturze.
- Gdyby to było tak proste jak mówisz.. - Zamyśliła się Caroline. - Wiesz jak trudno znaleźć pracę w Londynie ?! Jeszcze dla mnie.. Dziewczyny bez większego doświadczenia i bez studiów na koncie. - Zaczęła wyliczać. - To i tak cud że wogule ktoś mnie zatrudnił, nie chcę tego zmarnować.
- Czego ta staruszka cię aż tak nienawidzi ?!
- Spóźniłam się trzy razy tylko w tym tygodniu, nie biorąc pod uwagę reszty miesiąca.. - Zaczęła mu tłumaczyć. - A z resztą to miała być jej praca, ale ona jest leniem i jej się nie chciało..
- Więc na ciebie zwaliła całą sprawę. - Dokończył Sebastian.
- No chyba na to wygląda.. - Westchnęła głęboko i zatrzymała głos. - Dobra, lepiej weźmy się do roboty bo nie zdążymy do rana.
- Ach, tak.. Więc jak to było ? - Spytał chłopak ruszając ekran laptopa. Jego palce poszły w ruch. Dziewczyna krążyła po pokoju przypominając sobie po kolei historię z książki a chłopak wszystko opisywał odpowiednimi słowami na laptopie.
Całą niedzielną noc spędzili na pisaniu głupiej recenzji. Caroline o mało nie konała z przemęczenia. W końcu zasnęła na stojąco. Sebastian nie miał serca jej budzić, znalazł więc streszczenie tej książki na jakiejś stronie internetowej i dopisał odpowiednie zakończenie. Potem zaniósł dziewczynę do pokoju i zakrył grubym kocem. Na koniec ucałował ją w czoło i cichaczem wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.



* * *


Pani Stevens czytała uważnie recenzję. Przejeżdżała palcem po kartkach. Jej wzrok uważnie skupił się na pracy. Co chwila poprawiała okulary które zjeżdżały jej z nosa, jej ręka co chwilę podnosiła je pod oczy. Wierciła się niepewnie w krzesełku, jakby miała jakieś robaki. Caroline serce waliło jak dzwon kościelny, czuła że zaraz zemdleje. Każdy ruch, każdy gest przerażał dziewczynę jak nic, od tego zależało to czy dalej będzie tu pracować. Włożyła w to całe swoje serce, i trochę wnętrzności Sebastiana. Z minuty na minutę bała się coraz bardziej, widziała jak palec wskazujący jest już przy samym końcu.
- Muszę przyznać że włożyłaś w to sporo pracy.. - Powiedziała siwowłosa.
- Starałam się. - Powiedziała blondynka.
- Widać, widać.. Gratulacje, spisałaś się na medal. - Caroline ulżyło, a nawet poczuła satysfakcję że jej wysiłek został doceniony.
- Zasłużyłaś na nagrodę, podwyżka mile widziana. - Powiedziała uśmiechnięta właścicielka.
- Naprawdę ? - Nie dowierzała dziewczyna.
- Naprawdę. - Potwierdziła. - Chciałam cię sprawdzić czy się nadajesz, i znalazła się okazja.. - Zagadała się staruszka. - Jesteś bardzo dobra w tym co tu robisz, i widzę w tobie same plusy. Zaradność, pracowitość, dążenie do celu, dotrzymywanie obietnic.. Tylko już się nie spóźniaj. - Pani Stevens pokazała swoją sztuczną szczękę. - Ale teraz wróć już lepiej do domu.. Musisz się porządnie wyspać.
- Dziękuje pani, naprawdę. - Mówiła , przy tym zakładając swoją kurtkę.
- Tak ,tak.. - Wzdychała staruszka. - Praca punktualnie na 12 października.. - Wzdychała sama do siebie trzymając ręce w półce z encyklopediami. Caroline oczy wyszły z orbit. W końcu dzisiaj nie był 12 października, tylko 10. Miała jeszcze dwa dni dłużej.
- Proszę pani, dzisiaj jest 10, nie 12. - Poprawiła ją.
- O, jaka ja głupia. - Uśmiechnęła się siwowłosa. - Pomyliłam daty.. Ale nic się przecież nie stało.. - Nic się nie stało ?! Caroline czuła że zaraz eksploduje jak jakaś bomba. Miała dwa dni dłużej.. Była pełna goryczy. Staruszka odwróciła się plecami do dziewczyny. Ta, wyciągnęła ręce przed siebie i udawała że ją dusi, kiedy ta się odwróciła, rozszerzyła kąciki swych ust, pożegnała się jak najmilej potrafiła i wyszła z biblioteki głośno trzaskając drzwiami. Tupała nogami po asfalcie jak jakaś mała dziewczynka, czuła się oszukana.
Po kilkunastu minutach wsiadła do żółtej taksówki która zawiozła ją pod sam dom. Gdy już znalazła się w środku opadła na najbliższą kanapę i usnęła w przeciągu dwóch minut.


Dziewczyna obudziła się blada, zbierało ją na wymioty. Z trudem wyczołgała się z łóżka. Było jej tam tak wygodnie i ciepło.. Ale jej żołądek zmusił ją do tego. Czuła że ma podwyższoną temperaturę, trochę była do tego przyzwyczajona. Powędrowała do kuchni, zaczęła trzaskać drzwiczkami od półek, gdyż nie mogła znaleźć tego czego szukała.
- Gdzie te cholerne leki ?! - Mówiła sama do siebie. - Pewnie się skończyły.. - Westchnęła zamykając ostatnią z możliwych półek. Poszła pędem do łazienki, przeczesała swoje blond włosy i poprawiła leciutko makijaż. Jak najszybciej zakładała swoje vansy i kurtkę. Złapała portfel i klucze. Otworzyła drzwi od domu. Kiedy chciała je zamknąć nie mogła trafić kluczem do dziurki. Zakręciło jej się w głowie. Upadła na ziemię. Straciła przytomność.



* * *



- Co się tu dzieje ? - Spytał chłopak stojący w drzwiach od swojego apartamentu. Miał czego się dziwić. Po jego domu przechadzali się panowie w czerwonych strojach. Szczególnie dużo było ich przy kanapie w salonie. Nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- Panienka Caroline zemdlała, wezwałam pogotowie. - Poinformowała go sąsiadka. - Ale nie chciała jechać do szpitala, uwzięła się, więc teraz jst tu takie zamięszanie  , niech pan ją namówi.. Ona.. - Chłopak wszedł do środka, przestał słuchać przewrażliwionej sąsiadki i udał się w kierunku salonu, gdzie spodziewał się obecności blondynki.
Dobrze myślał, siedziała na kanapie a banda lekarzy próbowała ją uspokoić.
- Nigdzie nie jadę !! - Krzyczała do nich.
- Niech pani się uspokoi, wszystko wyjaśni się w szpitalu, może pani być cho..
- Pieprz się ! - Przerwała mu. - Nie będziecie mi mówić co mam robić, jestem dorosła.. - Tłumaczyła im jak małym dzieciom.
- Może będzie lepiej jak jednak pojedziesz ? - Spytał chłopak przerywając kłótnię.
- Sebastian ? - Dziewczyna uśmiechnęła się jak najszerzej potrafiła i rzuciła się w jego ramiona. Dłonie oplotła wokół jego szyi, to samo zrobiła  nogami. - Ratuj.. - Szepnęła mu do ucha i wtuliła w niego jak najlepiej potrafiła. Głowę oparła o jego silne ramię i zamknęła oczy.
- Już dobrze. - Powiedział przejeżdżając po jej plecach ręką. - A teraz zejdź ze mnie bo mnie udusisz.. - Mówił z przygniecioną szyją. Caroline posłuchała go, miała do niego słabość.
- Jakbyś ich od razu posłuchała to miałabyś to z głowy.. - Powiedział rozsądnie chłopak. - Nie pomyślałaś w ten sposób ? - Zadał jej pytanie retoryczne.
- Przecież ja wiem co mi jest, tylko zabrakło mi leków.. - Westchnęła. - Mam już dość natrętnych lekarzy ,ups , bez urazy - Powiedziała spoglądając na tych którzy siedzieli w jej salonie. - ale taka jest prawda. - Zakończyła swoją paplaninę. Gdy zobaczyła że jeden z nich otwiera usta by coś powiedzieć znowu się odezwała. - Tak, wiem że chcecie dobra pacjenta i takie tam, ale może ja tego nie chce ? Sebastian , proszę powiedz im coś.. - Popatrzyła z żalem do przyjaciela. - Mam już po uszy szpitale, wiesz jak ich nie lubię.. - Mówiła do niego ze smutną minką. Sebastian musiał przyznać jej rację, on też miał do niej słabość.
- Przepraszam za moją przyjaciółkę, jeżeli się uprze to .. - Popatrzył wesoło na przyjaciółkę która najwyraźniej była w siódmym niebie widząc przyjaciela ratującego go z tej sytuacji. - Ach, uparta jak osioł.. - Westchnął. Oczy dziewczyny zabłysły milionami szmaragdów. - Obiecuję że jeśli taka sytuacja się powtórzy osobiście zawiozę ją do szpitala. - Mówił z ręką na sercu. Lekarze uwierzyli chłopakowi i spakowali swoje manatki a po chwili udali się do wyjścia. Zniknęli im z oczu.
- Dzięki Seb.. - Wtuliła się w niego.
- CZEGO TY ZAWSZE PAKUJESZ SIĘ W KŁOPOTY ? - Spytał chłopak odwzajemniając przytulasa. - Dobra, ty się pakujesz do łóżka..
- A- Ale .. - Zająknęła dziewczyna.
- Nie ma żadnego ale, ty leżysz w łóżku a ja idę do apteki, masz nie wychodzić spod kołdry, zrozumiano ? - Rozkazał chłopak. - To że zgodziłem się żebyś nie jechała do szpitala nie oznacza że pozwalam ci chorować i się o ciebie nie martwię. - Powiedział opiekuńczo. - A jak wrócę to zrobię ci gorącej czekolady i pooglądamy House'a. - Wyszczerzył swoje białe ząbki a Caroline oddała mu tym samym, on najlepiej wiedział co lubi. - A i jeszcze coś, wiesz że jesteś na pierwszej stronie gazety ?
- Co ?! - Caroline wyostrzyła wzrok ku chłopakowi.
- No tak.. Z jakimś czarnowłosym chłopakiem. Chyba się wtedy zakrztusił a ty klepałaś go po plecach, a właśnie.. Czy ja o czymś nie wiem ? - Sebastian wyciągnął ze swojej durnawej teczki Times'a i wręczył dziewczynie. - Trzymaj. Jak nie wierzysz mi na słowo.. I biegiem do łóżka ! - Powiedział wychodząc.
Zdjęcie było na pół strony, pierwszej strony. Trochę słabej jakości, zrobił je pewnie jakiś przechodzień. Fotka z pubu w którym wypili po kawie i zjedli po kawałku sernika. Seb miał rację, klepała go w plecy gdy się zakrztusił. I nagle przed oczami miała chłopaka i tamten piątek.. Pamiętała ten dzień z każdym szczegółem, jakby to było wczoraj.
- Chyba mówił prawdę, serio jest jakiś sławny.. - Pomyślała. - A niech to ! Zrobiłam z siebie idiotkę ! - W jej wzrok wbił się tytuł : Malik spotkał nową miłość ?! - Nie mogła się powstrzymać, zaczęła czytać. Ale zanim to zrobiła weszła pod kocyk, tak jak kazał jej Sebastian.

*Malik spotkał nową miłość ?*

Z różnych źródeł dowiedzieliśmy się o nowej pannie Zayn'a Malik'a. Jeden z przechodniów opowiedział nam o romantycznym ratunku z opresji pięknej blondynki :
- Jakiś facet się jej czepiał, a on mu przywalił i zaczęli się bić, ta dziewczyna zawołała policjanta i on ich rozdzielił, ten gwiazdor nawet wpadł do fontanny ! To był wyczyn.. - Opowiadała z westchnieniem jedna pani.  - To takie romantyczne. - Wzdychała. Kiedy spytaliśmy kolejnych ludzi mówili że poszli do niego do domu, zastanawia nas co robili w środku... Ta kwestia pozostała tajemnicą. Wiemy jednak że pan Malik wyszedł ze swojego domu w innych ubraniach i poszli do pubu. Tam zostało zrobione zdjęcie powyżej, jest zrobione przez przechodnia, dlatego jakość jest amatorska. Zastanawia nas kim jest tajemnicza dziewczyna. Znacie ją ? Prosimy o telefon do redakcji. Numer jest podany poniżej.

- Ugh ! - Dziewczyna zezłościła się. Przecież ja z nim wtedy nie spałam, on tylko zmienił ciuchy. - Tłumaczyła się sama sobie, chociaż wiedziała jaka jest prawda. Bez chwili namysłu złapała telefon i przepisała numer z gazety. - Dzień dobry, w czym mogę pomóc ? - Zapytała miło sekretarka. - Ja się pytam jakim prawem ?! - Zaczęła krzyczeć. - O co pani chodzi ? - Ja dzwonię w sprawie pierwszej strony Times'a, jestem tą dziewczyną. - Wytłumaczyła jej. - Jakim prawem ?! - Znowu zaczęła wrzeszczeć. - Mogę prosić o imię i nazwisko ? - Spytała miło kobieta. - Nie pozwalam sobie, nie macie prawa ! Pójdę do sądu ! - Niech się pani uspokoi... - Kontynuowała spokojnie. Niech pani poda imię i nawisko. - Żebyście znowu o mnie pisali ? Aż taka głupia nie jestem ! Wypraszam sobie ! - Caroline rozłączyła się. Odetchnęła z ulgą, emocje opadły. Po kilku minutach usłyszała jak drzwi się otwierają. - To pewnie Seb. - Pomyślała i nie przejęła się zbytnio.
- Już jestem ! - Krzyknął do niej chłopak. Zdjął buty i kurtkę a po chwili udał się do kuchni gdzie zrobił gorącą czekoladę. Caroline w tym czasie włączyła telewizor i znalazła House'a , który miał zacząć się za kilka minut.
- Trzymaj. - Powiedział z tacką w ręku. Na niej znajdowały się dwie szklanki pełne gorącej czekolady, herbatniki oblane czekoladą i dwie tabletki. Caroline wzięła od niego tackę i położyła na szafce obok. Łyknęła obydwie tabletki na raz. Sebastian siadł na kanapie, Caroline położyła głowę na jego ramieniu siadając obok niego po turecku. Wzięła do rąk gorący kubek i dmuchała na parę która unosiła się nad czekoladą. Seb objął ją prawą ręką i cały wzrok skupił na telewizorze.
- Chyba się zakochałem Caro.
- Tak ? - Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego. On potwierdził kiwając głową. Blondynka złapała do ręki czekoladowego herbatnika, wszamała go i objęła dwoma małymi dłońmi kubek i łyknęła trochę jego zawartości. - To na co jeszcze czekasz ? Opowiadaj !
- A House ? Mieliśmy go obejrze..
- House nie zając, nie ucieknie. - Przerwała mu. - Jutro będzie powtórka.. Opowiadaj ! - Pospieszała go, jej ciekawość zżerała ją od środka.
- No więc... 




 3."More than love"
 Londyn budzi się do życia. Zza bloków widać wschodzące na niebo słońce. Światło słoneczne wdziera się do pokoi, przebija nawet przez zasłony, wymusza żebyśmy wstali. Razi nas w oczy. Kolejny męczący wtorek. Caroline musiała przerwać ten ubogi stan odpoczynku i wyjść do pracy. Nie wiedziała czego tym mogła się spodziewać po pani Stevens. Ona lubiła blondynkę, ale jej spóźnienia i zrywanki z pracy.. Żaden szef nie lubi gdy podwładny się nie słucha i sprawia problemy. Nawet jeżeli to sprawa życia i śmierci.
Wstała mimowolnie z kanapy na której usnęła oglądając House'a z Sebastianem, a właściwie słuchając jego romantycznej historii o tym, jak poznał Josh'a. Caroline czasami żałowała że jest gejem, bo gdyby był hetero to już dawno byliby szczęśliwym małżeństwem z gromadą bachorów na głowie. Miała go zawsze przy sobie, był kimś więcej niż jakiś chłopak, czy brat który ją porzucił jak reszta rodziny. Tylko Seb wiedział wszystko o blondynce, tylko on wiedział jak bardzo jest chora. Ale nawet on nie zdołał jej przekonać by chociaż spróbowała walczyć o to życie, na którym mu tak zależało.. Żadne z nich nie chciało siebie stracić. Ale i oboje mogli nazwać siebie nawzajem "upartymi jak osły" . Niewiem jak nazwać więź która ich łączyła, nie była to jakaś tam przyjaźń, ani miłość która z biegiem czasu wygasa, w końcu znają się od podstawówki, a do tej pory ich więź rosła, aż doszło do takiego stanu. Każdy może im tylko pozazdrościć. Ale wbrew pozorom nie aż tak, w końcu jedno z nich jest dręczone przez resztę świata za orientację , drugie natomiast ma nieuleczalną chorobę. Razem przeciwko reszcie wszechświata tworzyli dwuosobową nie do przebicia armię.
Caroline ledwo żywa udała się do łazienki, gdzie zażyła długiej kąpieli. Potem udała się do pokoju Sebastiana i wyciągnęła z jego szafy jeden ze sweterków w których i tak nie chodzi. Następnie poszła do kuchni, gdzie był Sebastian krzątający się we wszystkich kierunkach.
- Dzień dobry złodzieju. - Powitał ją kładąc na stół talerzyk z tostami. - Ładnie to tak podbierać komuś ciuchy bez pytania ?
- Seb.. - Zaczęła. Sięgnęła po tosta z miodem. - I tak w nim nie chodzisz... - Mówiła z pełnymi ustami. - A mi pasuje do oczu.. - Ciągnęła dalej. - Tak wogule to, powinieneś przestać chodzić tylko w tych głupich garniturach.. Wolę cię w wersji luzaka.
- Ale ja lubię garnitury.. - Odezwał się i zajął miejsce obok niej.  Caroline właśnie zabierała się za drugą kanapkę, tym razem z nutellą.
- Nie jedz tak szybko, bo mi nic nie zostanie, a śpieszę się do pracy.. - Zażartował chwytając tosta.
- A ja to co ?
- Ty co ? Zostajesz w domu i grzejesz koc.
- Nie ma mowy, jeszcze mnie ta baba wyleje, wczoraj dała mi podwyżkę ale to nie oznacza że mogę się spóźnia..
- Dostałaś podwyżkę ?! Czego ja o tym nic nie wiem ? - Zdziwił się chłopak.
- To nie takie ważne.. Pewnie jakieś grosze alebo i mniej.
- Przesadzasz..  A pro po tej Stevens.. Wczoraj do niej dzwoniłem i powiedziałem o wszystkim.. Zgodziła się dać ci wolne na parę dni.
- Czy ty musisz wszystkim rozpowiadać o mojej chorobie ? Nie chcę żeby ludzie wiedzieli.. Nie potrzebuję litości, myślałam że to rozumiesz.. Ale najwidoczniej się pomyliłam. - Mała łezka spłynęła jej po policzku. Wstała od stołu i pobiegła do swojego pokoju.
- Caro ! No nie gniewaj się głuptasku, ja chciałem dobrze.. - Wstał od stołu. Podszedł pod drzwi prowadzące do jej pokoju i zaczął do nich mówić. - Ja mam prawo się o ciebie martwić, to cię wykończy...
- Ja chcę żyć jak normalny człowiek, dopóki jeszcze żyję.. - Tłumaczyła chłopakowi stojącemu za zamkniętymi drzwiami.
- Nawet nie wiesz jak ja się z tym czuję, przecież mi też jest ciężko, jak ty byś się czuła gdyby mnie to spotkało, nie martwiłabyś się o mnie ? - Te słowa chyba dotarły do dziewczyny gdyż otworzyła drzwi do pokoju i je uchyliła.
- Chyba bym umarła. - Powiedziała szeptem ale wiedziała że chłopak to usłyszy.
- Przepraszam. - Powiedziała rzucając się przy tym w jego ramiona i wybuchając płaczem. - Ja po prostu nie potrafię..
- Ćśśśśśśśśś. - Położył palec na jej ustach. - Ja wiem. Przejdziemy przez to razem, razem przeciw całemu światu, pamiętasz ? - Wtuliła się w niego jeszcze mocniej.
- Coś w stylu armii dwuosobowej ? - Zapytała wciągając katar przy tym się lekko uśmiechając.
- Tak, armia dwuosobowa.. - Zaśmiał się i uciśnił swoje ramiona.
- Teraz ty zaraz mnie udusisz.. - Powiedziała do Sebastiana.
- Muszę iść do pracy.. - Powiedział smutno. - Ale jak wrócę to uczcimy twój awans, zgoda ? - Dziewczyna spojrzała na niego unosząc głowę ku górze i wychodząc z jego objęć.
- Zgoda, pójdziemy do jakiegoś pubu..
- No sam niewiem, a jak się coś stanie..
- Proszę.
- Niech ci będzie, ale cały czas będe miał cię na oku, jasne ?:D
- A jakżeby inaczej ? - Zaśmiała się.



*Retrospekcja* :
- Dzień dobry pani Raven, jak się dzisiaj pani czuje ? - Zapytał miło lekarz. Był średniego wieku, doświadczony, polecany przez wszystkich którzy kiedyś byli jego pacjentami, szczycił się wzorową opinią. Teraz jego pacjentką była osiemnastoletnia Caroline. Leżała w szpitalu już od dwóch miesięcy.
- Już wiadomo co mi jest proszę pana ? - Zapytała podnosząc się z łóżka. Teraz siedziała, nie leżała.
- Tak, wiadomo.. - Mina mu zbladła, i blondynka to zauważyła i  uśmiech zszedł  jej twarzy.
- Co mi jest, czy to groźne ?
- Obawiam się że tak.
- Niech pan już nie owija w bawełnę i po prostu powie, jestem pełnoletnia może pan mi powiedzieć. Zniosę to. Tylko niech już nie będe żyła w niepewności.
- To można leczyć, ale to tylko opóźni tą chorobę.. Jest mała szansa na wyleczenie, ale jednak możliwa. Ciężko jes...
- Proszę mi powiedzieć..
- Jest chemioterapia, co prawda jest to bardzo męczący proces.. Jest radioterapia.. Można też brać leki..
- Miał pan nie owijać w bawełnę, do cholery jasnej, co mi dolega ?! Mam raka ? Białaczkę ?
- Ma pani raka. Ale niech się pani nie obawia, już za miesiąc możemy zacząć chemioterapię..
- Nie chcę żadnych pieprzonych chemioterapii, to i tak nic nie da.
- Nie chce pani walczyć o życie ?
- Po co, skoro i tak stoję na przegranej pozycji ?! To wszystko tylko mnie pogorszy i przedłuży życie o rok, czy dwa.. Ile mi zostało ?
- Dwa trzy lata, chyba że będzie pani na chemioterapii i brała leki. Wtedy można to przedłużyć, o kilka lat lub miesięcy.. Ale niech się pani od razu nie poddaje, nie chce pani nawet spróbować ? Niech pani zostanie chociaż na jednej i spróbuje a jak się pani nie spodoba to można to zakończyć i poprzestać na lekach..
- Dobrze, ale tylko na jednej, nie chcę do końca życia tu leżeć. Nie chcę ostatnich chwil w życiu spędzić w szpitalu, chcę normalnie żyć.
- Jest pani taka młoda, a co jeśli wyleczyłaby pani raka, ale pani nie chciała spróbować ? - Dziwił się lekarz.
- I tak umrę, prędzej, czy później, najwidoczniej mi jest to pisane szybciej..
- Nigdy nie spotkałem takiego przypadku który tak podchodzi do raka..
- Byłam na to gotowa psychicznie. Wiedziałam że coś mi jest i że to nie zwykła grypa czy alergia. Zamiast tkwić w szpitalu wolę cieszyć się życiem póki jeszcze ono trwa. Rozumie pan o czym mówię ? - Lekarz kiwnął twierdząco głową. - Wiem że niektórym nie będzie pasowała moja decyzja, ale to moje życie i będe robić z nim co chce. Mam świadomość tego że życie będzie trudniejsze z tą chorobą ale  dam radę..- Widać było że swoją gadką zaimponowała lekarzowi. Mówił to jego wyraz twarzy. Był ciekaw jakim cudem tak młoda dziewczyna tak trzeźwo myślała gdy dowiedziała się o śmiertelnej chorobie. Nawet najtwardsi w takiej chwili wymiękali, ale nie ona. - Mam jeszcze jedno pytanie.. Ile pożyję biorąc same leki i ile one będą mi pomagać ?
- Pożyje pani jeszcze *kilka* dobrych lat jeżeli będzie pani regularnie łykała te tabletki. Są bardzo drogie, ale chyba będzie panią na nie stać. Tylko trzeba brać je regularnie, czasami trochę więcej, czasami trochę mniej, zależy to od tego jak będzie się pani czuła.
- Rozumiem.. - Kiwała twierdząco głową. - Czyli będę musiała je mieć zawsze pod ręką jak tabletki na ból głowy tak ?
- Mniej więcej tak, tyle że one są droższe, większe i bardzo niesmaczne.. Za to skuteczne.






- Przejdziemy przez to razem.. Nie zostawię cię w takiej chwili !
- Inni to zrobili, odwrócili się ode mnie gdy usłyszeli o mojej chorobie i o tym że nie chcę tego wyleczyć..
- Ty mnie nigdy nie zostawiłaś, ja też tego nie zrobię, nie jestem tacy jak inni. Przecież jestem Seb, nie pamiętasz ? Razem przeciw całemu światu ?
- Pamiętam naszą dwuosobową armię.. Ale ja nie zostanę w DUBLINIE, wyjeżdżam za tydzień, pasuje ci to że stąd wyjadę ? - Dziwiła się blondynka.
- Będę z tobą bez względu na wszystko, ty byłaś ja też będę. Nieważne gdzie, będę się tobą opiekował, nigdy ale to nigdy cię nie opuszczę.
- To pakuj się, za tydzień będziemy w Paryżu !
I od tamtej pory nie opuszczali się na krok. Caroline, wszystkie swoje oszczędności które były przeznaczone na studia wydawała podróżując. Rok spędziła w Paryżu, kolejnym celem był Londyn, a na koniec Nowy York. Dlaczego ? Gdyż lekarz dał jej szanse życia na kilka, i tam dobiegała końca jej data przydatności a ona chciała tam spędzić ostatnie dni.
- Któregoś dnia, kiedy poczujesz się słabo i narządy przestaną się ciebie słuchać , twoje leki będą za słabe i twój organizm nie będzie już na nie reagować, wiedz że jeśli zakręci ci się w głowie i zemdlejesz, już się nie obudzisz... - Mówił lekarz. - Czy na pewno tego wszystkiego chcesz ? Możesz przecież umrzeć w kawiarni lub przechodząc przez ulice. W szpitalu na pewno miałabyś zapewnioną opiekę i może moglibyśmy jeszcze cię jakość uratować, licz...
- Nie przekona mnie pan, ja nie zmienię zdania.
- Jest pani uparta jak osioł. Nie wiem czy to dobra cecha, zwłaszcza w takiej chwili..




* * *



- Nie ma mowy, nigdy w życiu !! - Krzyczała głośno i wyraźnie.
- Oj no Caro !! - Namawiał ją.
- Jeżeli myślisz że będe chodzić goła to..
- Nie będziesz goła !! Przecież dużo osób chodzi w takich strojach..  - Trzymał się swojej opinii.
- Co to ja, dziwka spod mostu ?! - Sprzeczała się z nim.
- Przecież to tylko zwykła sukienka.. - Dziwił się chłopak.
- Nie założę tego czegoś co nazywa się ubraniem, chociaż wcale nim nie jest ! Co to striptiz jakiś ? Może od razu pójdę w samej bieliźnie ?!
- Sam wybierałem, mi się podoba..
- Przykro mi, zmierzyłam ją i wyglądam w niej okropnie.. - Trzymała się swojego zdania.
- Tylko jeden wieczór, no proszę..
- Sama nie wiem.. - Dziewczyna się zastanawiała.
- Jeśli nie chcesz iść w tym to sama radź sobie z szukaniem ciuchów. Ja idę, też muszę się jakoś przebrać, nie pójdę przecież w garniaku.. - Chłopak powędrował do siebie. Zciągnął z siebie wszystko i został w samych gaciach. Gdy założył spodnie i brał się za szukanie jakiegoś T-shirtu  usłyszał dzwonek i pukanie do drzwi.
- Caroline otwórz ! - Darł się ze swojego pokoju.
- Ty idź, ja jestem goła !
- JA TEŻ ! - Skomentował.
- No idź !! - Nalegała dziewczyna, którą wkurzał ich dzwonek.
- Dlaczego zawsze ja ? - Mówił ściszonym głosem, żeby Caro nie usłyszała.
- Dzięki, jesteś najlepszy ! - Krzyknęła z garderoby.
- Wiem.. - Myślał chłopak. Otworzył drzwi. Przed jego oczami stał nie kto inny jak Malik- Super Human. Nie ukrywał swojego zdziwienia gdy zobaczył Sebastiana z gołą klatą. I miał rację, wyglądało to dość dziwnie, przecież Malik nie wiedział że Caro mieszka ze swoim przyjacielem gejem, uznał że jest on kolejnym partnerem dziewczyny.
- Jaa. Ja.. - Jąkał się. - Ja chyba pomyliłem adresy... - Próbował się wyplątać z tej niezręcznej sytuacji..
- Ach, to ty ! Wybawiciel z gazety, Zayn Malik tak ? - Mulat potwierdził kiwając głową. - Jestem Seb, współlokator Caro. - Podał mu ręke. - Przepraszam że nie mam koszulki, ale właśnie się przebierałem..
- Nic nie szkodzi. - Przerwał mu tłumaczenie się. - Caroline w domu ? - Zapytał bez owijania w bawełnę.
- Siadaj, ona zaraz przyjdzie.. Mięliśmy iść na dyskotekę, świętować jej podwyżkę, a ona nie wie w co się ubrać..
- Kobiety.. - Westchnął chłopak.
- Siadaj. - Malik wykonał rozkaz. - Chcesz coś do picia ? - Spytał gościa.
- Nie, dzięki. - Odmówił.
- Poczekasz chwilę ? Chyba że nie przeszkadza ci to że chodzę po domu bez koszulki.. - Zażartował i zostawił Zayn'a samego. Czekał chyba pół godziny, kiedy już wstawał z kanapy ujrzał garderobę, a w niej stojącą Caroline. Postanowił więc jeszcze chwilkę poczekać i.. Podglądał wzrokiem dziewczynę. Wychylał głowę by ujrzeć jak najwięcej. I miał rację, Caro była piękna. Każda część jej ciała go fascynowała. Widział w jej wzroku niezadowolenie. Nie mogła się na nic zdecydować. W końcu blondynka sięgnęła po sukienkę leżącą za nią na ziemi.
- Seb, chyba założę tą sukienkę... Nie mogę nic innego znaleźć.. - Krzyczała.
- I dobrze ! Mówiłem przecież..
- Tylko na jedną noc..
- Zayn'owi na pewno się spodoba.
- Co ?
- No jak to co, przecież do nas przyszedł.
- Nic nie powiedziałeś..
- UUPs, zapomniałem, siedzi w salonie... - Dziewczyna odwróciła wzrok i zobaczyła chłopaka który wzrokiem oglądał wszystko dookoła. Drzwi do garderoby były otwarte, gdyż nie wiedziała o obecności gościa w domu. Caroline w pośpiechu założyła czarno-granatową sukienkę i poszła do salonu.
- Przepraszam że tak długo czekałeś.. - Przepraszała go za tak długie czekanie. Chłopaka omamiło. Nie wiedział że dziewczyna może aż tak pięknie wyglądać. Oczy wyszły mu z orbit.
- Było warto. - Wypsnęło mu się, ale miał rację, wyglądała nieziemsko.
- Wyglądam okropnie, ale robię to tylko i wyłącznie dlatego że nie znalazłam nic na jej miejsce i to prezent od Sebastiana..- Zaczęła się tłumaczyć długim monologiem ze samą sobą. -  A tak właściwie czego chciałeś ? - Spytała po chwili gładząc w między czasie sukienkę. Właśnie miał odpowiedzieć, chociaż zupełnie oodjęło mu mowy. Jakby nie miał języka w ustach. Z opresji uratował go Seb który również był gotowy.
- Przestań zadawać biedakowi takie pytania.. - Powiedział dochodząc do pozostałej dwójki.
- Wyglądasz obłędnie. I się dziwisz że nie wie co powiedzieć, zatkało go z wrażenia..
- Przesadzasz jak zwykle, czuję się jak jakaś lafirynda..
- A może czujesz się piękna ?
- Bardziej jak dziwka spod mostu..
- Jesteś po prostu nieprzyzwyczajona, przywykniesz. - Pocieszał ją.
- Nie chcę.. - Znowu się uparła.
- Zayn pomóż. No nie powiesz że brzydko wygląda.
- Wręcz przeciwnie. - Powiedział szybko, by uniknąć tego żeby nie palnął jakiejś głupoty.
- Naprawdę tak sądzisz ? - Zapytała Caroline niedowierzając.
- Naprawdę. - Tym razem się opanował i odpowiedział normalnie.
- To co, idziemy ? - Pospieszał ich. - Zaraz pozamykają wszystkie dyskoteki.. - Zażartował.
- Idziemy. - Zgodziła się. - Poszedłbyś z nami ? - Spytała nieśmiało.
- Jeśli to nie kłopot..
- Pewnie że nie. - Uśmiechnęła się do niego. - No nie Seb ? - Szturchnęła go lekko w ramię by ten się odezwał.
- Ja też nie widzę w tym nic złego..




 4."Drunks. Drunks Everywhere"
 Noc. Wydawałoby się że miasto tętni życiem za dnia, ale najwyraźniej te słowa się nie zgadzały, było odwrotnie. Ludzie tryskali energią, czuło się to przechodząc obok nich i ich widząc. Aż kusiło żeby zrobić coś.. coś zaskakującego, nowego. Tego, czego nie zapomni się na długo, przygodę.. Tak właśnie czuła Caroline. Miała ochotę zaszaleć tak, jak jeszcze nigdy. Jednak wiedziała jak zareaguje Seb..
Na dyskotekę wybrali się pieszo, mięli blisko. Powolnym krokiem zmierzali do pubu.
- Znowu ci coś strzeliło do głowy ?! Nie ma mowy !! - Wymyślała sobie w głowie co odpowie gdy zaproponuje coś niebezpiecznego.
- Caro.. Caro !!!! - Z krainy marzeń wyrwał ją realistyczny Sebastian. - Ogarniasz ?!
- Co ? A, tak.. - Potrząsnęła głową. - Londynie, uważaj, nadchodzę !! - Żartowała.
- Co ty brałaś Caro ? - Zapytał ze śmiechem. Zayn również się rozśmieszył. - Strzelam że przecholowałaś z kawą albo cukrem.. - Chłopcy zaczęli chichotać.
- HA, ha, bardzo śmieszne. - Powiedziała z ironią. - Nie dość że założyłam jakąś sukienkę dla dziwek i dałam się wyciągnąć na miasto to.. - Nie zdążyła dokączyć, gdyż przerwał jej Seb.
- Wyciągnąć ?! HAHA, kto tu kogo wyciągał i jęczał przez pół dnia ? - Sprzeczał się. - Seb, proszę nic się nie stanie, będe się dobrze zachowywać, jesteś przewrażliwiony, będzie fajnie.. - Starał się mówić głosem podobnym do jej.
- Ej !!! - Dała mu kuksańca w bok. - Żeby takim tonem do damy ?! Eh, wypraszam sobie.
- JAKA Z CIEBIE TAM DAMA ?! - Zobaczył że Caroline się na niego wochnęła, gdyż przyspieszyła kroku. - Zaczekaj tu, ok ? - Zwrócił się do Zayna który tylko pokiwał głową, a potem pobiegł do Caro. - Czekaj ! Nie dałaś mi dokończyć ! Dla mnie nie jesteś damą.. Jesteś królową. - Caroline nie myśląc ani chwili rzuciła się na szyję Seba. Zayn czuł się niezręcznie. Trochę zaczynał żałować że zgodził sie na wypad z nimi na miasto. Jakby go nie było, ignorowano go. Zwykle był przyzwyczajony że wszyscy go słuchają i pytają czego chce. Z nimi było inaczej. Zayn jednak nie był przyzwyczajony. Nie miał pojęcia co bardziej woli : Być ignorowanym czy na każdym kroku obserwowanym.. Stał tak i myślał, gdy z jego przemyśleń wyrwała go Caro, krzycząca do niego.
- Zayn, idziesz ? - Chłopak nie myśląc i bez zastanowienia dobiegł do nich. Wygląd dziewczyny go przyciągnął. W dalszym ciągu widział ją przed oczami gdy się przebierała, a on to obserwował.
- Jak można aż tak pięknie wyglądać w sukience a jednocześnie ich nienawidzić ?! - Ciągle się nad tym zastanawiał.


         * * *


Szał ciał. Brak własnych myśli. Głośna muzyka. Brak miejsca wokoło. Ciasnota. Parno. Piski. Krzyki. Śmiechy. Cała trójka wskoczyła na parkiet. Wszyscy bawili się w najlepsze. Caroline nie wiedziała że można się aż tak świetnie bawić. Strasznie się jej to podobało. Nie zdawała sobie sprawy z tego że może skakać aż tak wysoko. Była zaskoczona widząc inne dziewczyny wystrojone po uczy. Miały sukienki odkrywające o wiele więcej niż jej. Teraz wiedziała że Seb miał rację, a ona wyszła na idiotkę. I to nietylko przed nim, nie zapominajcie o Zaynie. On też nieźle szalał na parkiecie. I to jak ?!?! Inne dziewczyny przepychały się, byle tylko znaleźć się obok niego. Na Caroline nie robiło to wielkiego wrażenia. Zwrócenie na siebie uwagi przez Caroline było bardzo trudne, zwłaszcza dla mulata. Caro nie zwracała uwagi na wygląd, ani na wyrwanie. Ona chciała go poznać od innej strony. On nie miał pojęcia o co jej chodzi, nie mógł do niej dotrzeć, był zazdrosny o Seb'ę. Nie wiedział jak się w stosunku do niej zachowywać. Miał ogromną ochotę jej zaimponować, ale nie wiedział jak. Próbował wielu rzeczy, ale najlepszy był uśmiech i dobra zabawa, więc tak też robił. Świetnie się bawił, a dodatkowo u niej punktował.
Niedługo potem zgubili Sebę. Poszedł gdzieś, nikogo nie informując. Caro bardzo się przestraszyła, od razu ruszyła go szukać. Ona nie zapomniała poinformować Zayna, który od razu zgodził się jej pomóc. Złapała jego dłoń i od razu zaczęła przedzierać się przez tłum nastolatków. Zayna przeszedł dreszcz, gdy ich dłonie się zetknęły. Widać było że na początku oboje czuli się niezręcznie, ale po krótkim czasie się przyzwyczaili.
- Widzę go ! - Krzyknęła do niego, by usłyszał. Udało jej się chociaż trochę przekrzyczeć muzykę, bo chłopak ją usłyszał.
- Czy on.. - Mulat chyba nie mógł uwierzyć w to co widział bo przetarł oczy. W końcu nie codziennie widzi się całujących chłopaków.
- To Josh, opowiadał mi o nim.. - Zayn był zdezorientowany, dalej nie wiedział co się dzieje.
- Że co ?! On jest...
- Tak, wiem gejem.. Nie wiedziałeś ?! AAA, no to wszystko jasne dlaczego się tak zachowywałeś.. - Krzyczała dalej. - Ty myślałeś że ja i Seb.. - Chłopak kiwnął mocno głową. - Nieee. - Uśmiechnęła się, widziała że mulatowi jakby kamień spadł z serca. Stali tak i uśmiechali się do siebie. Wyglądało to dość dziwnie, ale oni nie zwracali uwagi na przechodzących ludzi, byli zajęci sobą.
- Nie wiem jak ty, ale ja padam z nóg.. Idziemy się czegoś napić ?
- Jasne. - Odparł natychmiast i udali się do baru. Było tam dużo miejsca, gdyż większość szalała na parkiecie, tak jak przedtem oni sami. Akurat znaleźli miejsce między jakimiś ludźmi tak żeby siedzieli obok siebie.
- Dla mnie wódka z colą. - Powiedziała Caro.
- Dla mnie to samo. - Dodał do zamówienia. - Ja stawiam.  - Odwrócił się do Caroline. Widział że zaraz zacznie się z nim sprzeczać, uprzedził ją. - Nie ma ale. Miałaś chyba świętować podwyżkę tak ? Już mamy powód to toastu.. Ja stawiam.
- Ale.. - Wyjąkała.
- Nie ma ale. Koniec i kropka. - Blondynka odpowiedziała uśmiechem.
- Widzę że jesteś uparty, ja też, jakim cudem więc się dogadujemy ?! - Wybuchli śmiechem.
Wypyli po kilka drinków, przy tym rozmawiając o jakichś głupotach. Z minuty na minutę lubili się coraz bardziej.
- Wracamy na parkiet ? - Zapytała, chyba była już znudzona siedzeniem, chciała zaszaleć. - Mam już dość siedzenia, tyłek mnie boli. - Nie chciała już więcej pić. - I zaraz mnie tu upijesz..
- Ok. - Wzruszył ramionami i wstał. Caro zrobiła to samo. Od razu ruszyli w kierunku parkietu. Nie minęła minuta a od razu wczuli się w rytm. Jednak tego się nie spodziewali.. Muzyka ucichła. DJ przemówił :
- OKEEEEEEEEJ LUDZISKA ! - Okrzyknął na początek. - Teraz zwolnimy trochę i pomiziamy się.. Co wy na to ? - Tłum okrzyknął. Caro w głębi siebie westchnęła, a Zayn się przestraszył.
- My to mamy szczęście.. - Powiedziała do niego i przysunęła się nieco bliżej. Jednak było gorzej niż się tego mulat spodziewał.. Puścili Little Things, piosenkę którą wykonywał razem ze swoim zespołem.
- Oj mamy, mamy.. - Pomyślał.
Caroline powiesiła swoje ręce wokół jego szyi i położyła głowę na jego ramieniu. Oboje na początku czuli się niezręcznie, ale z czasem było coraz luźniej. Powoli ruszali w rytm melodii.
- Przepraszam za to, nie wiedziałam że Dj tak zrobi..
- Nic się nie stało, z resztą to nie twoja wina.. - Pocieszył ją.
- Zwykle jestem pechowcem..
- To znaczy ?
- Emm.. - Nie chciała mówić o swojej chorobie, od razu zaczął by się nad nią użalać, jak wszyscy. - Wszyscy moi chłopacy łamali mi serce jakby było jakąś zabawką.. Za każdym razem gdy przechodzę przez park spotyka mnie coś złego... Zwykle spóźniam się do pracy.. Zawsze stoje w korkach.. Rodzina uznała mnie za wariatkę.. Mam jeszcze wymieniać ? Życie mnie nienawidzi.
- ŁAAł. Drake był jednym z łamaczy twoich serc ? Wszyscy tacy byli ?
- Są dalej. Jakby dalej mięli do mnie jakieś prawa.. Nie wiem co sobie wyobrażają..
- Idioci..
- Dobrze powiedziane. Ja tu ciągle o sobie jakieś głupoty pieprze, powiedz coś o sobie, hmm ?
- To nie głupoty.. Gdybyś słyszała moich kumpli z boybandu... Pękłabyś ze śmiechu z ich życiowych problemów.. Na przykład jeden ma cztery sutki i mówi że jego bliźniak kiedy odchodził to mu je zostawił.. Drugi nie może żyć bez jedzenia i wygłupów, zawsze musi z czymś wyskoczyć, ostatnio na jednym teledysku zaprezentował się pod prysznicem i w wannie.. Mam mówić dalej ? :D - Caroline nie mogła uwierzyć, co on wygaduje.
- Czekaj, czekaj.. Zacięłam się już na koledze z czterema sutkami..
- Ach tak, Harry..
- Ale jak to możliwe ?!
- No tak naprawdę to ma pieprzyki albo znamiona.. Ale wszyscy mówią że to sutki, więc on też tak mówi..
- Fajnie ma.. Też bym tak chciała. - Zażartowała.
Piosenka dobiegła końca. Wyszli ze swoich ramion i zakończyli tą, jakże dziwaczną rozmowę o sutkach Harrego Stylesa. Wrócili do szalonej mowy ciał, tak samo jak reszta imprezowiczów. Jednak Zayn obiecał jej że zapozna ją z czterosutkowym chłopakiem.
Po pięciu piosenkach się zmęczyli i wrócili do baru. Tym razem jednak nie pili. Caroline chciała zachować trzeźwość i pokazać Sebowi że jest odpowiedzialna i umie o siebie zadbać. A tym samym pokazać że nie potrzebuje ochrony. Sebastian już dawno zniknął im z oczu, mulat i dziewczyna nie chcięli psuć mu spotkania z Joshem, sami też przecież się świetnie bawili.
- No dobra.. - Usiedli na swoich miejscach. - To jak to było z tym chłopakiem pod prysznicem ?
- AA, Niall. - Chłopak sobie przypomniał.
- Ok, chwilka. Jest Zayn, czterosutkowy...
- Harry. - Przypomniał jej.
- AAA, dzięki. Zayn, czterosutkowy Harry, Niall spod prysznica...
- Jeszcze Louis i Liam..
- Wszystko po kolei.. Opowiedz trochę o Niallu.
- Ok. - Usmiechnął się. Podobało mu się to że interesuje ją jego życie. Wszyscy zwykle pytają o autograf, zdjęcie.. Wszystko tylko nie o to o czym myśli, ona była inna, *pozytywnie inna*. - Jest blondynem, pochodzi z Irlandii.
- Tak ? Ja też stamtąd pochodzę !
- Naprawdę ? Nie słyszę akcentu..
- Może dlatego że rok temu byłam w Paryżu, a tutaj mieszkam od roku.. Na dodatek w mojej rodzinie było dużo osób różnych narodowości.. To bardzo popieprzone.. - Pokazała mu swoje zęby. - Dobra, mów dalej..
- Co by tu więcej ?? Dużo je i nie tyje.. Nikt nie ma pojęcia jak to się dzieje.. On chyba  z resztą też. Jest pozytywnie pierdolnięty.. Podejrzewam że jak był mały spadł z drzewa albo huśtawki.. - Wybuchli śmiechem.
- Ale porąbany ten wasz zespół ..
- Skoro już masz o nas taką opinię a ni słyszałaś o Lou... Oj, jesteśmy gorsi niż sobie wyobrażasz.. Albo są, ja jestem normalny..
- Tak mniej więcej tak.. - Zażartowała blondynka.
- Ej !! - Uśmiechnął się.
- A Harry jakie ma włosy ? Też blondyn ?
- Nie.. On ma kręcone ciemne.. Raz mu wyprostowaliśmy z kolegami w nocy.. To było straszne, popłakał się.
- Co !? - Nie mogła uwierzyć w jego słowa, to było bardzo dziwne. Nie wiedziała już czy ma się śmiać, czy płakać, tak jak Harold.
- Ale nie chcę już cię straszyć Hazzą i Niallerem.. Pora na Lou czy Liama ?
- A który jest gorszy ?
- Louis ? Tak, na pewno on.
- To daj tego bardziej normalnego...
- Liam Payne.. On gra rolę naszego opiekuna. Jest poważny.. Nie serio poważny, tylko najrozsądniejszy z całej grupy. Nie spodziewaj się zbyt wiele, jakbyś go poznała.. - Zaczął się śmiać już w połowie.
Człowieku ! Nie strasz mnie.. :D - Znowu zaczęli się śmiać i nie mogli przestać. - Jak wy żyjecie ? Ja się dziwię czego jeszcze żyjecie na wolności a nie w jakimś wariatkowie czy psychiatryku..
- Co prawda, nasz menadżer chciał.. Ale nasi fani by go chyba zatłukli. Oni też są porąbani, ale nie tak jak my. My to już przesada, ale i tak wszyscy nas kochają, jesteśmy jak uzależnienie..
- Chyba się z tobą zgodzę.. Do tej pory ta piosenka leci mi w głowie. Ta, którą tańczyliśmy..
- No little things to jeden z lepszych kawałków, z tym się zgodzę. - Poparł ją, ale nie zapomniał o swoim bieluśeńkim uśmiechu. - Opowiadać dalej, czy masz już dosyć ? - Zachichotał lekko.
- Ja nigdy nie mam dosyć.. Tylko może wyjdźmy na zewnątrz, głowa mi pęka od tego hałasu. Zaraz mi łeb wybuchnie. - Czuła jakby miała w głowie dynamit który zaraz wybuchnie. Zayn nie czekając ani chwili wstał i udał się na zaplecze. Caroline poszła za nim. Nie było to jakieś tam zaplecze. Byli na dachu. Dyskoteka była na piętrze, więc zaplecze także.
Nie było gwiazd, dochodził poranek. Była w końcu trzecia albo czwarta.. Jednak widok zapierał dech w piersiach. U obojga.  Jedyne co zdołała wypowiedzieć to : ŁAŁ. On też był nieźle zaskoczony, ale się nie odzywał, nie był w stanie czegokolwiek z siebie wydusić. Powolnym krokiem, weszli głębiej dachu. Caro rozglądała się we wszystkie strony, nie wiedziała już gdzie ma patrzeć, wszędzie było cudnie. Zayn ściągnął z siebie kurtkę i położył ją na ziemi. Usiadł na jej skrawku, ręką wskazał miejsce obok siebie dla blondynki.
- Siadaj. - Dodał. Wykonała jego polecenie nie odrywając wzroku od panoramy miasta.
- ŁAł. - Znowu to powiedziała. W jej oczach odbijało się światło z okien wieżowców. Jej głowa odwracała się co chwilkę, chciała zapamiętać ten widok na zawsze.
W końcu, obracając tak swoją głowę trafiła na twarz mulata. Spoglądali sobie głęboko w oczy. Bardziej się już nie dało. Malik złapał jej podbrudek i przyciągnął lekko ku sobie. Chcięli oddać się  tej chwili, zamknęli nawet oczy. Niestety los chciał inaczej i przerwano im ten piękny moment.
- Malik ! No nareszcie cię znalazłem, ładnie to tak się błąkać po dachach ??!! - Krzyknął nieznany dotąd blondynce głos.
- No nie.. - Westchnął marudne Zayn i oboje spoglądnęli na chłopaka.
- Kto to ? - Szepnęła do niego z przerażoną miną Caroline.
- OO, widzę że masz panienkę, zapoznasz mnie ? - Mrugnął zawadiacko okiem do dziewczyny.
- Louuuu, znowu się schlałeś ?!

***


 - O kurwa..Gdzie ja jestem ?! - Seb był przestraszony, gdy zorientował się że leży nie w swoim łóżku z pękającą  od wewnątrz głową. Nigdy nie był w tym pomieszczeniu, było mu obce. A najgorsze było to że obok niego ktoś spał. Tyle że Seb nie wiedział kto, ta osoba leżała do niego plecami. - Alkohol potrafi namięszać w głowie..- Pomyślał. - Za dużo wypiłem.. - Głęboko westchnął. Spojrzał na osobę leżącą obok niego gdy ta się przekręciła na drugi bok, to Josh. Kamień spadł mu z serca, już myślał że poszedł spać z kimś nieznajomym. - Zaraz moment.. - Przypomniał sobie coś ważnego i jego powieki się rozszerzyły. - Caroline ! - Krzyknął, podniósł równocześnie część swojego tułowia i obudził Josha.
- Jaka znowu Caroline ?? - Przeciągnął się chłopak i głęboko ziewnął. - A ja to co ? - Uśmiechnął się miło do Sebastiana.
- Ta z dyskoteki.. Ja miałem... miałem ją pilnować i nie spuszczać na krok..a może.. - Jąkał się. - A co jeśli jej się coś stało ?! Ona jest taka nie odpowiedzialna i dziecinna... - Serce waliło mu coraz mocniej.
- Stary wyluzuj... Była jakaś Caroline.. Ale widziałem ją z dwoma kolesiami, jak wychodzili przed czwartą z pubu.. Jeden był nieźle wstawiony. Ona wyglądała dobrze. Pewnie teraz siedzi w domu. Nie masz czym się przejmować, podobno ten cały Malik jest w porządku ,pewno odprowadził ją bezpiecznie do domu, pod sam próg, a może nawet dalej.. - Nagle przerwał mu Seb.
- Nie pozwalaj sobie, ona jest dla mnie jak siostra. - Zatrzymał go, zanim zaczął mówić złe rzeczy o jego przyjaciółce.
- To ty nic nie pamiętasz ?!?! - Zdziwił się. Sebastian pokiwał głową na odpowiedź. - Szkoda.. Było wspaniale.. - Posmutniał.
- Mówisz serio ? Nic jej nie jest ?? - Zatrzymał się na Caroline. Zauważył, że Josha ona nie obchodzi, ale oni i ta cała sytuacja.. - Nie martw się, powtórzymy ją i tym razem nie będę pił.. - Na te słowa od razu Josh się uśmiechnął i poprawiło mu to humor. - Nie gniewaj się, ale muszę iść do domu i sprawdzić czy nic jej nie jest..
- A obiecujesz że jeszcze się spotkamy ?? - Zrobił minę smutnego psiaka.
- No pewnie. - Powiedział bez zastanowienia. - To jak, lunch ? - Zaproponował pokazując swoje proste zęby.
Seb jak najszybciej się ubrał. A kiedy to robił, Josh zamówił mu taksówkę. Gdy wkładał swoje czarne dżinsy próbował się też z nią skontaktować przez telefon, ale nie mógł, gdyż jego komórka się rozładowała i padła.



* * *


- No witaj witaj *odpowiedzialny* Sebastian'ie... Jak tam twoja *bezalkoholowa*  zabawa *bez szaleństw* ? - Uśmiechnęła się zawadiacko. Widziała w jakim był stanie, zwyciężyła. Udało jej się dowieść że jest odpowiedzialna, a Seb zachował się odwrotnie niż powinien.
- Caroline... - Westchnął z ulgą gdy ujrzał ją pałętającą się w ręczniku po kuchni, w nienaruszonym stanie. -    Martwiłem się o ciebie... Dobrze że..
- Że co ? - Przerwała mu głośnym tonem by jego skacowany łeb ucierpiał. - Że potrafię sama o siebie zadbać a ty nigdy mi nie wierzysz i że jesteś gorszy niż ja ? - Ponownie pokazała swoje ząbki, to był jej triumf. Tak czy siak, miała rację a Seb się zbłaźnił. Ni mogła zmarnować takiej okazji, by mu  tego nie wypominać i cieszyć się ze zwycięstwa.. To był jej rewanż. ZEMSTA. Tego jej brakowało, uciechy z niczego.. Radości i zadowolenia. Niestety kosztem Sebastian'a , ale zawsze to było coś.
- Caro... - Znowu westchnął. Usiadł przy stole.
- Nie Caro. - Powiedziała głośno i wyraźnie . Kocim ruchem wskoczyła na blat. Usiadła wygodnie z kanapką w reku. Znowu głowa chłopaka ucierpiała, robiła to specjalnie. -Obiecałeś mi coś.. Przezywałeś że jestem dziecinna.. Chcesz mnie tak nazywać ? Proszę bardzo, al wiec ż ty jesteś taki sam. Nie dotrzymałeś obietnicy, porzuciłeś mnie. Przeżyję. Ale mogłeś chociaż powiedzieć, a nie bez słowa zwiałeś, tak się nie robi.. Al skoro tak chcesz się bawić, to ja też tak potrafię..
- Proszę ciszej.. - Wymamrotał. - Zachowałem się jak palant, wiem. Nie wypominaj mi tego.. Każdy ma chwile słabości.. A ja nie chciałem, naprawdę.. - Wypił trochę wody z dwulitrowej butelki. - Zobaczyłem Josha, on mnie zawołał i jakoś się potoczyło..
- Jakoś się potoczyło ?!
- Tak. Jeden drink, drugi, czwarty...
-  AAA, schlałeś się, to wszystko wyjaśnia.. -  Powiedziała z irytacją..
- No nie fosz sie..
- Jeśli powiesz że jestem odpowiedzialna i ni zachowuję sie jak dziecko..
- Seb coś wybełkotał.
- iiiiiiii - Zaczęła przeciągać samogłoskę. - Zapoznasz mnie z tym całym Joshem. - Sebastian się rozpromienił, a raczej zarumienił.
- U mowa stoi.. Tylko proszę, ciszej głowa mi pęka.. - Znowu łyknął łyka z gwinta, tym razem większego..
- Och Seb.. - Zeskoczyła z blatu. - Ty wielki bachorze.. - Zaczęła grzebać po półkach, mocno trzaskając drzwiczkami, znowu robiła mu na złość.
- Caro.. - Złapał się za głowę i położył ją bezwładnie na stole. - Błagam cie. - Wymamrotał.
- Oj no dobra.. - Wreszcie dotarła do szuflady w której znajdował się leki. Wyciągnęła te, przeciw migrenie i rzuciła mu je na stół, tuż pod jego nos.
- Co to ? - Spytał nie podnosząc głowy a Caroline oparła się o blat i piła gorącą herbatkę.
- A może by dziękuje ? To coś na głowę.. Weź dwie i popij wodą, póki jeszcze ją masz. - Zażartowała i łyknęła zawartość swojego kubka.
- No co ? Suszy mnie.. I  na dodatek nic nie pamiętam.. Co się wczoraj działo ?
- Dużo, oj dużo.. - Pomyślała, ale postanowiła nic nie mówić Sbastian'owi. - Nic ciekawego. - Powiedziała krótko.
- Josh mi co nieco powiedział... Kim był ten drugi koleś ?
- AAA, Louis Tomlinson chyba.. HAAHAHHA, ten to dopiero zabalangował, pewnie męczy się teraz tak jak ty.. Albo gorzej. - Oboje wybuchli śmiechem.
- Idę do sklepu, chcesz coś ? - Spytała udając się do drzwi wyjściowych.
- wodyy ! - Krzyknął cicho, tyle ile był w stanie z siebie wydusić. Caroline założyła buty i trzasnęła drzwiami..
- Caro !! - Nie zdążył jednak jej powstrzymać. Caroline wróciła po kilku minutach, kiedy zorientowała się że ma na sobie jedynie ręcznik, buty i kurtkę skórzaną.
-  Dlaczego mnie nie uprzedziłeś ?! A więc wojna ?
- Nie zdążyłem..
- Ta sąsiadka znowu coś sobie pomyśli, ponownie na nią trafiłam.. - Dziewczyna miała pecha.
- Zachowujesz się jak pijana chociaż nic nie piłaś, bez alkoholu też można by nietrzeźwym..
- Ja tak czasami mam. To się nazywa pech.
- A no chyba że.. - Rozmyślił się.
Caro poszła się ubrać. Założyła zwykłe czarne rurki i bluzę Seastian'a.
- Do widzenia złodziejko. - Pożegnał ją Seb. Bardzo często się tak do niej zwracał, gdyż regularnie gmerała w jego szafie.
- Pa pijaku. - Korzystała z okazji.



* * *



- Lou żyjesz tam ?? - Dopytywał Zayn stojący za drzwiami swojej łazienki w której znajdował się jego wymiotujący kolega. - Będziesz mył mi łazienkę przez tydzień gościu..
- Spierdalaj ! - Krzyczał z głową w sedesie. - Nie mam ochoty na takie pogawędki.. To raczej nie najlepszy moment.
- No co ty nie powiesz ? - Uśmiechnął się do drzwi. - Było tyle chlać ?! Gdzie dziękuje, jesteś najlepszy.. Pomogłem ci, zataszczyłem cię tu, ukrywam przed namolnymi paparazzi.. Użyczam łazienki.. Zniszczyłeś mi randkę, zjebałeś mi wieczór Louu, wielkie dzięki.. - Westchnął wreszcie.
- Tak Zayn, ja też cie kocham..
- Mam się ciebie bać ?! Jeszcze nie wytrzeźwiałeś czy jak ? Ja jestem Zayn, nie Harry..
- Bardzo śmieszne.. Bac to ty się możesz, ale swojej łazienki.. - Wykorzystał sytuację.
- LOUUUUUUUUUUU  ! - Wściekł się Zayn.
- A co to była za blondynka ? Ładna jakaś..
- Ślinka cieknie co ? Nie dla psa kiełbasa... Z resztą chyba cie nie polubi..
- Jak to ? - Zdziwił się. Jego urok osobisty przyciągał każdą.. według niego. Co mogłoby spowodować że go nie polubi ? - Coś ty jej o mnie nagadał ?
- No obrzygałeś ją... - Rzekł mulat.
- Ja pierdole... - Pomyślał zielonooki. - Więcej nie pije, nigdy więcej..  - Złożył obietnicę.
- Kogo ty oszukujesz ? Ty się nigdy nie zmienisz..
- Uważaj na słowa.. Mam rzygi w zanadrzu.. Nie zadzieraj ze mną.. - Uprzedził go.
- Wisz co Tomlinson ? Nie mam do ciebie sił.. Idę do sklepu, chcesz coś człowieku z rzygami w zanadrzu ? Nie, nie kupię marchewek, mówię od razu.
- Małpa z ciebie Malik..
- Zając !! - Przemądrzali się..
Wkrótce zakończyli tą jakże idiotyczną kłótnię i mulat zgodził się kupić mu półtorej marchewki. Tak półtorej, licytowali się i przystali na tej dziwnej ilości. Lou dalej tkwił z głową w kiblu. Seb spał na siedząco a mulat i blondynka poszli do TESCO. Nie mięli jednak tak wielkiego trafu i sie nie spotkali. Co prawda mało brakowało, aby się zobaczyli, ale się nie zauważyli . Oboje latało w chmurach i myślało o zakacowanym przyjacielu. Minęli się wózkami.  Zbieg okoliczności ich nie połączył.
Caroline kupiła między innymi : cztery butelki wody mineralnej, bułeczki, nutellę, herbatę w saszetkach, chipsy, pastę do zębów, ketchup, gruszki i czekoladę mleczną..
Tymczasem w innej kasie stał Malik. W jego koszyku było półtorej marchewki, paczka papierosów, woda mineralna, środki czyszczące [na łazienkę] gumy miętowe, ciastka czekoladowe  i odświeżacz zapachu [również na łazienkę].
Ten dzień nie był miły dla naszych imprezowiczów. Lou i Zayn sprzątali łazienkę, by wyglądała jako tako, Caroline kilka godzin przesiedziała w wannie, chciała zapomnieć o koledze Malika i całym zajściu a Seb przespał cały dzień na krześle w kuchni.  Z tego dnia mięli niezbyt miłe wspomnienia, pomijając telefon Malika..
- Hi Caro, Seb się znalazł ? Jak tam sukienka ? - Zapytał miło, uśmiechał się do komórki.
- OO, cześć Zayn ! - Krzyknęła wesoło. - Znalazł się znalazł.. Ale w niezbyt dobrym stanie, nic nie pamięta z wczoraj.. A sukienka ? Sukienka w praniu..
- Mam nadzieję że rzygi się spiorą, bo jak nie.. - Zaczął groźbę do Lou.. - To ci kupi nową ten pijaczyna !! - Popatrzył się w kierunku mytej przez Tomlinson'a łazienki. - Nie gniewasz się za to ?
- Och, daj spokój Zayn, wyluzuj.. I tak już bym jej nie założyła, a z resztą to nie twoja wina, tylko kolegi.. A on nie zrobił tego specjalnie, a właśnie jak on się miewa ? Pozdrów go. - Zachichotała lekko.
- Jak się miewa ?! Powinnaś spytać o stan mojej łazienki, masakra jakaś.. Teraz mi ją sprząta..
- HAHAHAHA, biedaczek. Jak możesz go tak wykorzystywać ?!
- Wykorzystywać ?! On mi zarzygał łazienkę !!!! - Darł się do słuchawki. - Mam ochotę się stąd zmyć, ale muszę go pilnować żeby mi nie zwiał i nie zostawił mnie z tym syfem.
- Zabawny jesteś.. - Zażartowała. - Seb śpi na siedząco, wypił już pięć litrów wody.. Nie wiem kiedy się pozbiera do kupy..
- Pijacy, pijacy wszędzie.. - Zainscenizował ręką, chociaż ona tego nie widziała. - Szkoda że muszę go pilnować, tak byśmy się spotkali..
- O, właśnie dobra myśl.. Po co do mnie wczoraj przyszedłeś bo nie miałeś okazji powiedzieć.. - Zayn się zaczerwienił, zabrakło mu wtedy mowy, gdy zobaczył ją w ślicznej sukience. Zapomniał języka w gębie. Całę szczęście że była to rozmowa telefoniczna i tego nie widziała, tego zawstydzenia.
- No przyszedłem powiedzieć że Drake'a przymknęli na miesiąc..
- I dobrze mu tak.. - Pomyślała ale nie powiedziała. - Dzięki że mnie poinformowałeś.. - Usłyszała trzask dobiegający z kuchni. - Muszę kończyć, Sebastian chyba się obudził, pa ! - Krzyknęła szybko i się rozłączyła, co  lekko zdziwilo Malik'a, kory zaraz po telefonnie poszedl na balkom zapaliic, a Lou skorzystal z ookazji i wymknal sie z jego domu, pozostawiajac go z brudna lazienka sam n sam. Caaroline natomiast, natychmmiastt udała się do kuchni. Zastała tam Seb'a, który najwyraźniej spadł z krzesła gdyż zastała go leżącego pod stołem..
- Och, Seb.. - Westchnęła i pomogła mu pozbierać resztki godności z podłogi. 





5."Drake powraca w wielkim stylu"
 -Trzymaj kciuki ! - Krzyczał wychodząc.
-Będę ! - Wrzasnęła z pełnymi ustami, nim Seb trzasnął drzwiami i ulotnił się z mieszkania. Dokończyła tosta i sama zaczęła szykować się do biblioteki na drugą zmianę.
Już nie mogła wytrzymać ciągłego siedzenia w czterech ścianach. Szła tam, pomimo próśb Sebastian'a, który wolał by siedziała pod kocem, według niej był zbyt nadopiekuńczy. Chociaż tkwiło w jego słowach szczypta prawdy, Caro musiała postawić na swoim, z resztą jak zawsze. A poza tym, każdy by zgłupiał, siedząc przez *dwa tygodnie* w czterech ścianach. Co prawda, przez dwa  dni zamulała z trzeźwiejącym Seb'em i kilka razy odwiedził ją Zayn, ale to i tak niewiele.. Współlokator w końcu wrócił do pracy, a Zayn też ma swoje zajęcia, ostatnio okazały się nimi występy w irlandzkim xfactorze. Malik, jak  to dżentelmen, zaproponował by towarzyszyła mu i reszcie jego bandu w Irlandii, ale uznała że będzie dla nich jak kula u nogi, i będzie tylko zawadzać. Nie czuła się tam potrzebna, chociaż miło było ze strony mulata że nie chciał zostawić jej samej.
Jak narazie nie spotkała się z czterosutkowym HARRY'M ani z LOUISEM, który upaskudził jej sukienkę, on wolał się jej nie pokazywać, czuł się jak dureń, chociaż bardzo chciał ją przeprosić za całą zaistniałą sytuację. Caro się tym nie przejmowała, tamten wieczór uznała za zabawny i ciekawy, na pewno go szybko nie wymarze z pamięci..
Jak narazie wszystkie spotkania z Zayn'em kończyły się 'ciekawie', był dla niej czymś na rodzaj londyńskich parków, tyle że takie wpadki jej się bardzo podobały. Czego chyba nie możemy powiedzieć o Malik'u, któremu było głupio z tego powodu że zawsze coś ' nie wychodziło po ich myśli'. Caro była bardzo zadowolona gdyż w jego towarzystwie zawsze działo się coś niezwykłego i nie była narażona na nudę.
Caroline obżarła się naleśnikami, i udała się do łazienki zażyc długiej kąpieli by się odświeżyc. Zajęło jej to ponad godzinę, ale nie żałowała tak zużytego czasu, wręcz przeciwnie, uwielbiała spędzac czas pod wodą, mogła trochę pomyślec... Gdy wyszła z łazienki udała się do swojej garderoby z której wyciągnęła szeroką bluzę i czerwone rurki. Włączyła tv i obejrzała powtórkę dwóch odcinków House'a z wczoraj [chociaż już oglądała te odcinki i znała je na pamięc], gdyż był jej to ulubiony serial. Po jego obejrzeniu przyodziała vansy i skórzaną kurtkę, by nie zmarzła na mieście, na które właśnie się udawała. Nie zapomniała też zarzucic przez ramię swojej listonoszki w której miała komórkę, chusteczki, portfel i notatnik.
Wyszła z mieszkania trochę wcześniej gdyż szła dluższą drogą i zamierzała wstąpic do jakiejś butki po hotdoga albo zapiekankę, gdyż była głodna. Miała już pusty żołądek, mimo tak sytego śniadania.
- Dziękuje :D - Powiedziała do sprzedawcy z uśmiechem i podała mu pieniądze. Ruszyła dalej na miasto. Nie spieszyła się zbytnio, wiatr rozwiewał jej włosy na różne strony, ale jej to nie przeszkadzało i nie zwracała na to uwagi. Chłopakom, którzy ją widzieli, najwyraźniej też, gdyż nie mogli oderwac od niej wzroku. Caroline ich ignorowała, jak zwykle z resztą wszytkich debili. Dla niej każdyfacet był idiotą, pomijając Seb'a i trochę Zayn'a, z każdym ich spotkaniem coraz bardziej się do niego przekonywała, a nawet więcej...
Zjedzenie hot-doga nie zajęło jej zbyt dużo czasu. Nie musiała też spieszyć się do biblioteki, więc postanowiła odwiedzić kilka sklepów. Nie była taka jak inne dziewczyny i nie wybrała za cel sklepów z odzieżą. Odwiedziła sklep zoologiczny; kochała zwierzęta, gdyż w dzieciństwie miała kilku pupilków do których zdąrzyła się przywiązać w bardzo  szybkim tępie. Marzyła o nowym zwierzaku. Było jej pragnieniem.
Po tej półgodzinej kszątaninie w sklepie ponownie udała się na miasto kierując nogi w stronę biblioteki.
Nagle poczuła cichą melodię i wibracje dochodzące z jej listonoszki; gdy wyciągnęła komórkę z torby melodia stała sie głośniejsza. Rzuciła okiem na telefon; Seb próbuje się z nią skontaktować.
Najechała palcem na zieloną słuchawkę  która znajdowała się na dotykowym ekranie i przyłożyła komórkę do ucha.
- No nareszcie ! Myślałam że już nie zadzwonisz, przecież lunch miałeś prawie godzinę temu..
- Byłem na lunch'u z Joshem.. - Westchnął do słuchawki.
-ooo...- Zainteresowała się - A jak ze zleceniem, udało się ? :D
- Oj Caro.. - Westchnął.
- TAK CZY NIE ?! - krzyknęła wręcz.
- Dostałem, dostałem.. - Powiedział cicho. Caroline zaczęła piszczeć i krzyczeć ze szczęścia. Aż Seb odsunął trochę telefon, by nie ogłuchnąć. Na jego twarzy zawitał chwilowo uśmiech. Można by uznać że Caroline cieszyła się bardziej od niego z jego sukcesu. Chociaż z rana było po równo. Caro była zbyt zajęta jaraniem się niż zadaniem  pytania, które powinno paść podczas tej rozmowy telefonicznej : Czego się nie cieszysz z tego powodu; dzisiaj rano zależało ci na tym jak na niczym innym.. Zamiast tego pytania padło inne :
- Dziś to oblewamy, jasne  ?
- Dziś jestem umówiony z Josh'em, sama rozumiesz..
- Szkoda. - Caroline smutno zamruczała i zrobiła smutną minkę, której Seb i tak nie widział.
- Może innym razem.. Słuchaj muszę kończyć, naczelny węszy a ten telefon był i jest nielegalny.. - Szeptał. - tylko mi nie zemdlej ! - Krzyknął szeptem. - PAA - Rozłączył się. Caro nie zdążyła nawet rzucić : Pa, a już usłyszała brak sygnału po drugiej stronie. Westchnęła sama do siebie i powiedziała : Ach Seb, ty i twoje nielegalne rozmowy telefoniczne..
Jej nogi znowu skierowały się na ulicę, gdzie znajdowała się biblioteka; jej miejsce pracy.






* * *





- Proszę pana tu nie wolno palić. - Oznajmiła do klienta, który siedział przy jednym ze stolików w głębi biblioteki.. Siedział do niej tyłem i wokół niego unosiły się kłęby dymu. Caroline nie cierpiała tego zapachu. Tym bardziej miała  szczęście; pracowała tam gdzie jest to niedozwolone.
Zobaczyła że facet odwraca się do niej; twarzą w twarz.
- Zayn, co ty tu robisz ?! - Blondynka oniemiała..
-  Nie cieszysz się ? Ale mi powitanie... - Zrobił minę smutnego psiaka proszącego o jedzenie. - Niee  tego się spodziewałem. Raczej że rzucisz mi się w ramion, pocałujesz w policzek albo coś... A ty mi wychodzisz z : Tu nie wolno palic...
- Oj Zayn.. Miło cię widziec. - Przytuliła go i usiadła na sąsiednim krzesełku. Przysunęła je ku chłopakowi. - Co cię tu sprowadza ? - Oparła głowę na rękach.
- No i to to ja rozumiem.. - Pomyślał gdy go przytuliła. - Chciałem cię tylko zobaczyc..
- Malik nie ściemniaj..  Mów prawdę, Seb cię tu przysłał ? - Nie owijała w bawełnę.
- JA... ja.. - Jąkał się.
- Czyli wszystko jasne.
- Nie musiał mnie długo namawiac, sam też chciałem  przyjśc a on mi ułatwił pretekst.
- A wiesz że mi to nie przeszkadza, że Seb ci kazał byś mnie pilnował ? Naprawdę lubię twoje towarzystwo.. - Obdarzyła go uśmiechem.
- Miło mi.
- Mi również. Ale teraz muszę cię zostawic. Sam rozumiesz, praca, praca... - Wstała.
- Wiem wiem.. Poczekam.
- Nie chcę żebyś się tu zanudzał na śmierc Zayn.. Widac że nie bywasz z często w takich miejscach.. - Zasunęła krzesełko i podeszła do pobliskiej półki.
- Z wielką chęcią ci pomogę, jeśli to nie kłopot..
- Jeśli naprawdę chcesz..  - Nie odrywała wzrokuod książek.
- Chcę!- Odpowiedział natychmiast, a raczej krzyknął.
- Cicho ! - Powiedziała głośnym tonem. - Tu nie wolno też krzyczec. - Spojrzała na niego pouczająco.
- Dobrze już dobrze.. To jak, zgadzasz się ?
- No okay...
- Super, mamy już plany na cały dzień.
- Zayn, ja nie pracuję cały dzień.
- Wiem Caro. Ale dalszy ciąg dnia też jest zaplanowany..
- OOO, a możesz mi powiedzieć jak zaplanowany ? Zapoznaj mnie łaskawie..
- No to.. ekhm... Teraz pracujemy, potem lunch.. potem dzwonię do Seb'a..
- Z raportem... - Przerwała mu.
- No powiedzmy.. Potem się żegnamy i po kilku godzinach spotykamy w restauracji kilka ulic dalej..
- Ale Zayn..
- Nie ma żadnego ale..
- Uparty jesteś panie Malik..
- Ty nie jesteś lepsza...
- Ale nie mam w co się ubrać, a nie nawidzę kupować ubrań na takie okazje, nie znam się...
- Poprosisz Seb'a, a z resztą ja też ci mogę kupić..
- Seb się tym zajmie, nie chce żebyś mi kupował ubrania..
- Przyjechać po ciebie ? - Zachował się jak dżentelmen.
- Nie trzeba, Seb mnie podwiezie przy okazji, sam ma randkę z tym chłopakiem z imprezy sprzed dwóch tygodni..
- AAA, pamiętam go.




* * *




- Na pewno przeżyjesz w tych butach ? - W ręku trzymał czarne szpilki z jakimś białym motywem.
- Skoro uważasz że w nich nie pójdę  to po jaką cholerę mi je kupowałeś ?!
- ... - Seb się zamyślił.
-  No właśnie. Pójdę w nich a ty pójdziesz na idealną randkę z Josh'em. Proste ?
- Jesteś  pewnaaa ?
- Jestem. Już   przecież nie raz wychodziłam  na randki z chłopakami.
- Caro, ale nigdy nie  w szpilkach... A z resztą widzę  że on nie jest dla ciebie  taki sam jak in ni. Ty naprawdę zaczynasz coś do niego czuć. Boję się o ciebie, a co jeśli skrzywdzi cię tak samo jak On ?!
- On mnie nie skrzywdzi, jestem tego całkowicie pewna, jest inny, nie    skrzywdziłby  mnie nigdy w  życiu.
- Czyli za  późno, zakochałaś się.
- On naprawdę jest inny, sam tak mówiłeś.
- Wiem co mówiłem, ale jakoś  nie ufam temu chłopakowi, żebyś się nie zdziwiła. Pamiętaj że cię uprzedzałem. Wycofaj się zanim będzie za późno, zanim cię zrani. - Ostrzegał ją. - Nie masz szczęścia w  miłości. A z resztą, ja też. Miłość jest przereklamowana.
- A co z Josh'em skoro tak mówisz ?
- Josh  jest ideałem.. - Zaczął Sebastian.
- Więc w czym problem ?
- Perfekcyjność jest nudna. Jest świetny, ale ja do niego nie pasuje, nie jestem ideałem.. Rozumiesz o co mi chodzi ?
- Pewnie.. Przecież On też był ideałem.
- Ale twój ideał okazał się idiotą bo cie zostawił.
- Ale ja nie byłam lepsza i zrobiłam to samo..
- Ale ty zrobiłaś to ze względu na to by nie cierpiał ze względu na twoją chorobę, a on cię porzucił..
- Sama jestem sobie winna,  sama Go namawiałam, a potem wyszło jak wyszło... On został tam...ja zachorowałam.. A potem sama opuściłam kraj nic mu o tym nie mówiąc.
- On w ogule wie o raku czy jest aż takim idiotą ?! - Zdenerwował się na samą myśl o tym facecie.
- Przecież wysłałam mu list, nie pamiętasz ?! Nie wiem czy dotarł,  czy go przeczytał i czy wie, czy uwierzył w moją gadkę czy może zadzwonił do moich rodziców...
- Albo do brata.. - Dodał Seb.
- Do niego też mógłby..  nie mam pojęcia. Nie chcę mieć brata, nienawidzę go !!! - Krzyknęła.
- Dobra, chyba całkowicie zeszłyśmy z tematu..
- Na to wygląda... - Westchnęła. - To jak, dasz mi w końcu te buty ? - Uśmiechnęła się niepewnie. - Obiecuję że się nie zabiję ! - Położyła dłoń na sercu.
Chłopak wręczył jej szpilki.
- A właśnie, opowiadaj co z tym zleceniem !!! - Przypomniała sobie ni stąd ni z owąd gdy udali się do garderoby Seb'a.
- Masakra, chyba zrezygnuje..
- Co ?! - Caro nie mogła uwierzyć w  jego słowa. - Dlaczego ?! Nie pozwalam !!!
- Oj Caroline.. - Westchnął głęboko. -Będe musiał wyjechać na dwa tygodnie ... do Bostonu...
- Co? To świetnie ! - Jej oczy zabłysły niczym dwa reflektory samochodowe w nocy. - Przywieź mi pamiątke !!
- Ale to już jutro, a z resztą  nie chcę cię tu zostawić samej, a jak coś się stanie ??
- Ach Seb .. -  Westchnęła tak głośno jak jeszcze nigdy. - Ty pesymisto, uważasz mnie za aż tak nieodpowiedzialną ?! Myślałam że impreza dwa tygodnie temu dała ci do myślenia..
- Nie mów tak. Ufam ci. Ale jesteś poważnie chora i mam do tego prawo.
- Wiem wiem...  Może ta ?? - Podniosła jego turkusową koszulę. - Jak uważasz, spasuje do tej spódnicy i butów ?
- YY...EEE.. A może tamta ? - Wskazał inną znajdującą się na końcu szafy. - Ta nie będzie pasować kolorem..
- Jestem beznadziejna jeżeli chodzi o modę damską.. ale jeśli chodzi o męską to..
- To jesteś specem.- Dokończył za nią i wyciągnął koszulę  z szafy. Z ciągnął ją z  wieszaka i wyciągnął ręke ku dziewczynie - Trzymaj.
Caroline szybko przyodziała białą koszulę, założyła spódniczkę i zaprezentowała się Seb'ie robiąc kółko wokół własnej osi.
- HMM.. - Zamyślił się i podszedł do Caroline. Następnie podwinął jej rękawy koszuli aż po łokcie. Odszedł kawałek od dziewczyny i ponownie się jej przyjrzał. - Idealnie. Szkoda że jestem homo.. - Caroline lekko zachichotała; ona też tego żałowała.

- Chyba dzwoni mi komórka, jest w salonie.. - Usłyszała dźwięk *Pinacolady Song* [jeden z lekarzy z jej ulubionego serialu miał taki sam dzwonek]  i od razu ruszyła do biegu by odebrać.
Sięgnęła po telefon leżący na stole..
- To Jack.. - Przeczytała na głos niepewnym głosem.
- Odbierzesz ? - Spytał Seb który właśnie dołączył do niej, do salonu.
- Oszalałeś ?! - Spytała z podniesionym tonem. - Mówiłam ci że nie chcę go znać. Seb - Zwróciła się do niego. - ja już nie mam brata.. - Wcisnęła czerwoną słuchawkę.
- No to by było tyle..
- Jest jeszcze sms od Zayn'a.. - Otworzyła wiadomość.
- Co, wystawił cię ? Wiedziałem... - Był przekonany swojej racji.
- Nie. - Przerwała mu. - Ale pisze że spotkamy się dopiero za dwie godziny .. - Przytoczyła mu treść esemesa. - Czyli spotkamy się dopiero o 22..
- Będe musiał cię zostawić, bo w przeciwieństwie do Malik'a, Josh nie zmienia godziny spotkania...- Rzekł z ironią.  - Narazie ! - Krzyknął trzaskając drzwiami.
- Czyli zostałam sama.. - Westchnęła i rzuciła się na kanapę przed telewizorem. Złapała do ręki pilota i znalazła sobie coś wartego jej uwagi.
 - Seb miał rację z tymi butami. - Myślała. - Ale i tak nie przyznam mu racji. - Mówiła sama do siebie. - Mogłam wyjść szybciej, a nie zasnąć przed tv. - Skarciła się.
Szła przez ciemny park, [skrótem by jak najszybciej znaleźć się na upragnionej randce z Zayn'em Malik'iem] ten londyński który zawsze był dla niej kłopotliwy. Wierzyła że już się park uspokoił w stosunku do niej i tym razem wyjdzie z niego cała. Zayn miał tu na nią czekać, tam gdzie się poznali. Czyż to nie romantyczne ? Malik wie co dobre.. Ale Caroline bała sie tam znaleźć. Miała uprzedzenie.
Co chwilkę się potykała. Gdy chciała przyspieszyć, jej nogi odmawiały jej posłuszeństwa jeszcze bardziej.
Ciemność wcale nie pomagała jej w dotarciu na czas. Przed jej wyjściem granatowe niebo było usiane gwiazdami, teraz było tylko czarne jak smoła - n ie było księżyca, gwiazd, jedynie mglista poświata latarni na końcu alejki oświetlała jej drogę.
- Wiedziałem że cię tu spotkam. - Zza drzewa wyłoniła się ciemno ubrana postać. Ta sylwetka była dobrze znana Caroline. - Skoro jest tu ten pedo, ty pewnie też. - Zbliżył się ku niej.
- Drake ?! - Caro przetarła mocno oczy. - Ty.. jak to.. przecież.. - Nie mogła nic z siebie wykrztusić.
- Już swoje odsiedziałem. - Zbliżył się jeszcze bardziej. Caroline chciała od niego odejść i cofnąć się, ale ten złapał ją mocno za nadgarstek. Blondynka zasyczała w głębi. - Teraz się porachujemy. - Przejechał swoją szorstką dłonią po jej zmarzniętym i delikatnym policzku.
- To boli ! - Krzyknęła mu prosto w twarz, miejąc nadzieję że ktokolwiek to usłyszy i ją uratuje. Myliła się, chyba że zależało jej na pochukiwaniu sowy. Drake zachichotał złowieszczo, jakby jej strach wydawał jej się zabawny. Drobna dziewczyna czuła że serce podeszło jej do gardła.
Zaczęła się szarpać, w nadziei na ucieczkę. To tylko pogarszało sytuację; coraz mocniej ściskał jej drobną rączkę, czuła jakby pękła w niej kość. - Robisz mi krzywdę ! - Krzyknęła ponownie, Drake nie reagował.
- Caroline ?! - Usłyszała znajomy głos docierający z daleka. Był słaby, ale nie na tyle by go nie usłyszeć.
- ZAAYYYYYYNNNN ! - WYKRZYKNĘŁA. Drake zakrył jej usta dłonią. Blondynka go ugryzła. Chłopak odruchowo zabrał dłoń. Drugą ugodził ją w lewy policzek. Dziewczyna starała się korzystać z okazji póki może.
- TUUUUUTAAAAAAJ ! - Wydała z siebie wyraziste dźwięki.
Podziałało, Zayn był w zasięgu wzroku dziewczyny.
- Puść ją. - Powiedział głośno i niezwykle wyraźnie.
- OOHOHO.. - Potarł obydwoma rękami o siebie i jednocześnie puścił przerażoną Caro. - Właśnie na to czekałem.
Blondynka stała zamurowana, niczym posąg. Nawet nie drgnęła. Chłopcy zaczęli się bić.
- Na co jeszcze czekasz ?! - Krzyknął do Caroline. - Dzwoń na policję ! - Blondynka szybko wygrzebała telefon z torebki. Ręce odmawaiały jej posłuszeństwa, drgały jak oparzone. Porozmawiała chwilkę i wszystko zgłosiła, ale końcówki nie dokończyła powiedzieć, gdyż Drake sprytnym ruchem zabrał jej telefon i wrzucił do fontanny. Zayn szybko oderwał Drake'a od Caro i przyłożył mu prawym sierpowym.
Usłyszała dźwięk nadjeżdżającego radiowozu.  Trochę jej ulżyło. Drake przestraszył się niesamowicie. Rzucił się do biegu; ucierpiała na tym Caroline. Pchnął ją, gdyż stanęła mu nieświadomie na drodze. Zachwiała się na swoich butach i z hukiem upadła na marmurowy chodnik. Zayn stał zbyt daleko by ją złapać. Upadła i straciła przytomność.
- Caro ! Caroline ! - Próbował ją ocucić, ale to nie skutkowało. Nie dawała żadnych oznak życia.





6.Niall, dawny znajomy.
Nieznajome pomieszczenie. Wokół mnóstwo osób w białych fartuchach. Już pewnie domyślacie się gdzie znajduje się CAROLINE. Nie miała siły, nawet podnieść głowy, nie mówiąc już o podniesieniu się z łóżka.
- Witamy po drugiej stronie panno.. - Starszy pan zerknął w jakąś teczkę. - Panno Caroline Raven.
Jakaś kobieta schyliła się ku niej i o mało nie wsadziła do oka, jakiejś latarki którą świeciła prosto w jej ciemne oczy. Pielęgniarka wymieniała kroplówkę, a kolejna podawała jakąś tacę na której była jakaś miska, prawdopodobnie z zupą. Wielki zamięszanie, którego ona nienawidziła.
- Proszę mnie zostawić w spokoju !!! Gdzie jest Zayn ??????
- Jaki znowu Zayn ? - Spytał lekarz z teczką.
- Może chodzi jej o tego ciemnowłosego nastolatka który siedzi w poczekalni. - Powiedziała pielęgniarka zmieniająca kroplówkę.
- Spotkanie z chłopakiem to potem, teraz musi pani odpocząć. Z reszta mam dla pani wieści.
- Wiem że mam raka, jeżeli o to chodzi. - Lekarz otworzył szeroko oczy. - I żądam spotkania z Zayn'em, a potem się wypisuję.
- Chyba sobie panienka żartuje. W takim stanie ? Ma pani złamaną nogę i przeżyła wstrząs mózgu, o wypisie nie ma mowy. Powinna sie pani cieszyć że nic więcej się nie stało, bo mogło.. A teraz radziłbym pani coś zjeść, była pani w śpiączce całą noc i straciła pani dużo krwi, więc jest pani bardzo słaba. - Kolejna kobieta w białym fartuchu zareagowała i przysunęła tackę z jedzeniem. Caroline z trudem podniosła rękę i ztrąciła tackę, tak że upadła z hukiem na ziemię.
- Nie będe jadła tego świństwa, nie chcę się otruć.
- Co pani zrobiła ?! - Krzyknęła wstrząśnięta i skuliła się by pozbierać resztki szkła z miski.
- Bo będziemy zmuszeni przywiązać panienkę do łóżka...
- Jeszcze czego ?! Nie pozwalam sobie ! Proszę mnie natychmiast wypisać z tego piekła !!! - Caroline była nieugięta.
- Proszę, niech pani weźmie te tabletki, są na uspokojenie.  - Wręczyła je Caroline. Ona posłuchała, chciała żeby wreszcie dali jej święty spokój, który tak uwielbiała.
- Coś jeszcze ? - Spojrzała groźnie na wszystkich w jej sali. - NIE ? TO ZOSTAWCIE MNIE W SPOKOJU I ZAWOŁAJCIE ZAYN'A !! - Lekarz i pielęgniarki wyszli by już jej nie drażnić. Z nią się nie zadziera.
- I co ? Co z nią ? Nic jej nie jest ? Proszę mi powiedzieć ! - Chłopak zerwał się z miejsca i powędrował w stronę lekarza prowadzącego. - Mogę ją zobaczyć ? - Nawijał jak pozytywka.
- Stop Stop Stop ! Niech pan zwolni ! Na razie wygląda na to że nie ma większych obrażeń, poza złamaną nogą i mocnym wstrząsem mózgu i utratą krwi przez ten upadek i uderzenie głową o chodnik. Jest słaba, ale i tak nie dawała za wygraną i chce się z panem zobaczyć. - Malik się rozpromienił. - Mimo naszych wskazać o tym, by odpoczęła, ona nie reagowała. Proszę jej zbytnio nie męczyć i poprosić żeby z nami współpracowała.. Ma dużo energi wbrew pozorom. Nie chce jeść, ani współpracować. Już prosiła o wypis.  Będzie to korzystne dla wszystkich.
-Oczywiście. Zrobię co tylko się da, chcę dla niej jak najlepiej. - Obiecał i wparował do jej pokoju jak oparzony i omal jej nie udusił swoim wielkim przytulasem.
- Puść mnie bo mnie udusisz idioto !! - ale on nie reagował i uciśnił swój uścisk jeszcze bardziej. Caroline czuła że on płacze.
- Ja myślałem że już się nie zobaczymy.
- Mam złą wiadomość, żyję, znowu masz mnie na głowie.
- Lubię mieć cię na głowie.
XX

 ***



- Seb już wie ?
- Eh, jakby ci to powiedzieć.. Miałem tyle na głowie że nie myślałem za bardzo o Seb'ie.. Ale jak chcesz, to .. - Wyciągnął z kieszeni swoją komórkę. - To możesz zadzwo..
- Nie !!! - Przerwała mu głośnym tonem. - On dzisiaj wyjeżdża i jak się dowie to nici z jego wyjazdu. On jest taki.. taki..
- NADOPIEKUŃCZY ?
- No właśnie.
- Ja też bym był na jego miejscu.
- Gdybyś widział jak mu zależało.. tylko nie chciał mnie zostawić samej.. a jak się dowie o Drake'u to już będzie za mną łaził do końca świata. A ja chcę żeby miał własne życie, a nie tylko ja i ja..
- I tak się przecież dowie.
- Tak, ale dowie się jak przyjedzie ze zlecenia z Bostonu.  A co z Drake'iem ??? - Nagle sobie przypomniała o tym łajdaku. - Siedzi w więzieniu tak ? Powiedz że tak !
- TAK. I prędko nie wyjdzie. Zeznałem już w tej sprawie zaraz po zdarzeniu, a potem pojechałem do szpitala. Ty zeznasz po wyjściu i po powrocie do zdrowia.
- Byłeś tu całą noc ? WON DO DOMU IDIOTO !
- Oszalałaś ?! Po tym cyrku który odprawiłaś ?! Nie ma mowy ! Nie opuszczę cię na krok !!!
- Jesteś chory psychicznie. Weź idź, odpocznij, wyśpij się chociaż. Potem wrócisz, przecież nie ucieknę.
- Ty jesteś zdolna do wszystkiego.


***


- To chociaż przynieś mi coś do picia. Gardło mi wyschło. A tej herbatki ze stołówki pić nie zamierzam.
- Obiecujesz, że nie zrobisz nic głupiego ?
- Obiecuję.   - Pokazał ostatni palec prawej ręki i lekko się uśmiechnęła.
- To idę, ale zaraz wrócę, automat jest niedaleko. Kawa ? - Wstał z krzesła obok łóżka.
- Kawa to bóstwo. - Powiedziała i chwilę później Zayn zniknął za drzwiami. Caroline szybko podniosła się z pozycji leżącej. Poprawiła sobie poduszkę i sięgnęła po telefon Malik'a, który znajdował się na jej szafce nocnej. Już dokładnie wiedziała co chce zrobić, miała to zaplanowane. Tylko dopiero teraz wpadła na pomysł, jak pozbyć się chłopaka z pokoju, gdyż on nie zgodziłby się na ten pomysł.
Miała szczęście że chłopak nie miał żadnego hasła do złamania na komórce, bo wtedy plan poszedł by się jebać. Szybko weszła w kontakty i wybrała osobę, którą jako tako ze znajomych Zayn'a kojarzyła - LOUIS'A TOMLINSON'A.
Wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłozyła komórkę do ucha.
- Zayn ? Co się dzieje ? Gdzie jesteś ? O co kurwa chodzi ! Jesteś w gazetach i telewizji !! - Odezwał się nieznajomy blondynce głos. - HALO !!!??
Caroline zastygła, nie wiedziała co powiedzieć. - Mogę rozmawiać z Louis'em ? - Wkrótce spytała nieśmiało.
Cisza.  Po drugiej stronie nastały szepty.
- O co chodzi ? - Prawdopodobnie powiedział Loui.
- Do ciebie. Jakaś laska. To chyba ta, z telewizji.. To o nią chyba chodzi. Chyba Caroline. - Powiedział głos, który odebrał.
- Halo ? - Wkrótce usłyszała znany jej głos. - Caroline, czy to ty ?
- Louis ? Miło cię słyszeć, nie znam zbyt wielu przyjaciół Zayn'a.. - Zaczęła rozmowę.
- Nie gniewaj się za tamto.. - Przeprosił.
- Nic się nie stało. Nie mam zbyt wiele czasu.
- O co chodzi ? - Przeraził się.
- Wiesz już co się stało, musisz przyjechać po Malik'a, on nie chce odpocząć, ma zamiar siedzieć tu cały czas. Martwię się o niego. Ale wiesz, on jest uparty jak osioł..
- Taa. - Potwierdził. -Nie martw się, zaraz będziemy, tylko podaj adres. - Caroline szybko podała adres i poprosiła go jeszcze o jedno - by nie mówić, że to ona po niego zadzwoniła.
- Nie ma sprawy. A.. - Zaczął ale Caroline szybko się rozłączyła, gdyż zauważyła  Malik'a z dwoma kubkami przez szybę która do połowy była zasunięta żaluzjami. Odłożyła telefon na miejsce i udawała że zajmuje się swoimi włosami. Malik wszedł do pomieszczenia otwierając drzwi czołem, niczym pies pchający piłkę.
- OO, już jesteś ? - Caroline udawała zaskoczoną. - Tak szybko ? - Mogłaby zostać aktorką.
- Tak, trzymaj - podał jej jeden z kubków które trzymał w ręku.
Siedzieli tak i gadali o wszystkim i o niczym, póki do ich sali nie wparowała banda chłopaków z Louis'em na czele.
- JESTEŚMY !! - Krzyknęli jakby byli zsonchronizowani.
- Co wy tu robicie ?! - Zayn nie wiedział jak zareagować. Jednak szybko się wyjaśniło, gdy tylko zerknął na Caroline, a ta zakryła twarz kołdrą.
Jednak nie mógł się na nią gniewać - no tylko spójrzcie na tą twarzyczkę, opatrzoną głowę i nogę w gipsie.
- To jak - siłą czy dobrowolnie ? - Otarł ręce o siebie chłopak z kręconymi włosami.
- Ja się nigdzie nie wybieram. - Usadowił się wygodnie na krześle obok łóżka blondynki.
- Przecież wiesz że z nami nie wygrasz, nas jest więcej..
- Macie przewagę liczebną, za to ja.. Za to ja mam krzesło i się z niego nie rusze.
- To żaden problem. - Odezwał się jeszcze inny, wyglądał poważniej niż reszta. Starzej również.
Caroline dopiero teraz wyłoniła twarz spod kołdry.
- CAROLINE ?! - Krzyknął blondyn, którego blondynka błyskawicznie sobie przypomniała. To Niall, jej były "znajomy" sprzed lat.
- To wy się znacie ?!?! - Zapytał zdezorientowany Zayn.
- Od kiedy ?! - Lou też musiał coś palnąć, by okazać że jego też to dziwi.
- Tak. - Powiedziała Caroline. Niall stał jak wryty, jakby zobaczył ducha.
Czyżby znał jej tajemnicę ? Czyżby wiedział o raku ?
Kim dokładnie dla niej jest ?
O co tu wg chodzi ?
Takie pytania wysuwają się same.


***


-  Tak. - Powiedziała Caroline. Niall stał jak wryty, jakby zobaczył ducha.
- TO PRAWDA ?! - Krzyknął od razu blondyn.
- Nie rozumiem o czym mówisz.. - Próbowała się jakoś wyplątać. Zayn nie może się tego w taki sposób dowiedzieć !! DOWIEDZIEĆ O JEJ NIEULECZALNEJ CHOROBIE !!
- O tym że miałaś mnie dość.. Co ja ci takiego zrobiłem ? DLATEGO ŻE WYJECHAŁEM ? POZNAŁAŚ KOGOŚ ?
-  NIALL.. - zaczęła ale najwyraźniej nie było pisane jej teraz dokończyć.
- O co tu do cholery chodzi ?! - Zayn chyba się zdenerwował.
- Czekam na odpowiedź ! - Niall też był nabuzowany.
- yy, niezręcznie... - powiedział chłopak z bujną czupryną stojący wraz z dwoma kumplami w drzwiach.
- To może zostawimy was samych ? - ale nikt im nie odpowiedział. Z trudem wyciągnęli mulata z sali.
- TYLKO GŁUPI  LIST. NAPRAWDĘ !? TYLKO NA TYLE BYŁO CIĘ STAĆ ?! - KRZYCZAŁ WŚCIEKŁY.
- Niall.. - Ponownie zaczęła ale nie potrafiła nic więcej z siebie wyciągnąć. Po prostu nie mogła. Nie mogła mu powiedzieć o raku, nie chciała go skrzywdzić. Nie mogła aż tak go zranić. Nie była w stanie. Chociaż w tej chwili wina spływała na nią.
- Nie krzycz, proszę.
- To dlatego że wyjechałem do xfactor ? To dlatego że przeprowadziłaś się do DUBLINA ? Poznałaś kogoś innego ?! Powiedz mi wreszcie DLACZEGO !! - Krzyczał jeszcze głośniej. -CO TAKIEGO ZROBIŁEM ?!
- Wszystko było w liście.



***


- Ale krzyczą.. - Skomentował Liam.
- Może pójdziemy ich trochę uspokoić ?! - Doradził Lou.
- Chyba krzyczy. Nie słyszę nic, prócz głosu Niall'a. - Mulat był wkurzony, jak jeszcze nigdy.
- Dlaczego ?! - usłyszęli głośno i wyraźnie. - Malik ruszył  gwałtownie z miejsca. Harry złapał go za ręke i rzekł :
- To sprawa między nimi, nie wplątuj się. - Zayn usiadł z powrotem. - Tak czy siak muszą to rozwiązać.
- Wiecie wo gule o co idzie ? - Spytał zaciekawiony Lou.
- Też chciałbym wiedzieć.. - Dodał Malik.
- Ej, nie pamiętacie jak Niall'a podczas Xfactora rzuciła jakaś laska ? STRASZNIE przeżywał. To była chyba jakaś Caroline. - Zaciekawił resztę Liam.
- Nie przypominam sobie.
- No bo ty Harry byłeś zbyt zajęty i rozproszony śmiercią dziadka a to się stało zaraz po jego pogrzebie. - Dodał Lou. On również kojarzył zerwanie Niall'a.
- Mi tam się wydaje że to była jakaś Karolly, nie Caroline. - Powiedział mulat, nie chciał wierzyć w to, że zakochał się w byłej swojego przyjaciela.
- Bo to był jej pseudonim idioto ! - Zezłościł się Lou.
- Zakład że byli parą ? - Lou się skusił by zorganizować zakład.
- Na pewno nie.- Liam nie wierzył w takie bzdety.
- Zakład ? O całą zawartość portfela, Liam wchodzisz ?
- Wchodzę !
- Chyba przestali krzyczeć.. - Przysłuchiwał się Hazza. Miał rację, było jakoś cicho na tej poczekalni.
Zayn znowu wstał. - Pójdę sprawdzić czy wszytko okay.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Oznajmił Lou.
- To wyłącznie ich sprawa. - Przypomniał Harry. Tym razem nie udało im się go powstrzymać.


***


- DLACZEGO ?!
- Jeśli przestaniesz krzyczeć to porozmawiamy. - Niall wykonał polecenie, usiadł na krześle. Zajął miejsce Malik'a.
- Czekam. Nie wierzę w to że przestałaś mnie kochać. - Spojrzał jej w oczy.
- Przestałam. - Spojrzała w bok.
- Łżesz jak pies.
- Nie kłamię !
- Powiedz to i spójrz mi w oczy, wtedy odejdę.
-PRZESTAŁAM CIĘ KOCHAĆ.
- Kłamiesz. Powiedz mi prawdę !
- Nie podnoś głosu.
- Jeśli powiesz mi prawdę.
- DO CHOLERY JASNEJ HORAN, MAM RAKA !- Blondyna zamurowało, kilka łez chyba poleciało mu z oczu. Wstał i zaczął chodzić po całym pokoju.. Zaczął walić głową o ścianę. - Jeśli powiesz Zayn'owi..
- I tak się kiedyś dowie. Przecież rak to nie powód do zrywania ze mną.
- Na co ci dziewczyna która lada moment może umrzeć ?!
- Jesteś głupia, czego się nie leczysz, tylko pakujesz w kolejne kłopoty.. ?!
- To jak, już po sprawie ? - do pokoju wparował ucieszony Malik i przerwał Niall'owi..
 Za Zayn'em stała pozostała trójka. DOŚĆ ZDYSZANA TRÓJKA.
NIALL WYBIEGŁ Z POKOJU, MIJAJĄC RESZTĘ W DRZWIACH.
- A temu co ? -spytał Lou. Caroline wzruszyła ramionami, próbując nie myśleć o tym, co dopiero się stało.
- Teraz powiesz mi skąd znasz Niall'a , Karolly ?
- To długa historia..
- Mamy czas. - Powiedział Lou, a Zayn popatrzył na niego pouczająco.
- A może najpierw się przedstawicie, co ? - Próbowała zmienić temat.
Najpierw podszedł do niej :
- Harry Styles.
- To prawda że masz cztery sutki ? - Wparowała od razu z pytaniem, które nęciło ją od jakiegoś czasu.
- Chcesz zobaczyć ? - Poruszył zawadiacko brwiami, i już.. już podnosił koszulkę, gdy popchnął go kolejny kolega Zayn'a.
- Hazza, nie widziwiaj. - Odezwał się ostatni z nich którego nie znała.
- Hazza ? Niedosłyszałam ?
- Dla przyjaciół Hazza. - Dodał Harry.
 - JESTEM PAYNE. LIAM PAYNE. - Wszyscy chórem się roześmiali.
- Teraz moja kolej. Lou, pijaczyna który lubi obrzygiwać sukienki pięknym dziewczyną. -Podał jej dłoń.
- Teraz już możesz opowiadać. - Odezwał się Zayn, którego już najwidoczniej irytowała ta sytuacja.
- Jak byłam mała mieszkałam w Mulligar. I przyjaźniłam się z Niall'em. Nawet kiedy wyjechał do ojca miałam z nim świetny kontakt. Potem byliśmy parą.. - i na tym momencie przystanęła gdyż Lou zareagował jak oparzony i krzyknął :
- WYGRAŁEM !! - a wtedy Liam wyciągnął ze swojej kieszeni portfel i wyciągnął wsystkie banknoty jakie się w nim znajdowały. - A było tego sporo.
- BANDA IDIOTÓW. - skomentował loczek.
- Kontynuuj. - Zayn był ciekawy jak kończy się ta opowieść.
- No potem to był kryzys z jego strony, potem ja się wyprowadziłam do Dublin'a, a potem on był w xfactorze.. i skończył się ten związek.
- ALE CZEMU ?
- O to chyba wam poszło, nie ? Caroline potwierdziła kiwając głową.
- Po prostu to nie miało sensu. i uczucie wygasło, tak się zdarza.
- To czego Niall wybiegł, i to z płaczem ? Dlatego że jak po xfactorze wrócił do Dublina to już cię tam nie było i sobie nic nie wyjaśniliście ? - Liam nie kumał.
- Po prostu nie wtykajcie nosa w nie wasze sprawy.
- Pójdę go poszukać. - Powiedział Hazza.
- Ja pójdę z tobą. - Lou pokierował się za nim.
- Idę za nimi, sami nie dadzą rady go znaleźć. - Powędrował również Liam.
Malik spojrzał jej w oczy, nie chciał już zadręczać pytaniami. Z reszta on też miał po uszy tego całego zajścia. Muszą o tym porozmawiać - ale nie teraz.
TYLKO CO BY TU ROBIĆ W SZPITALU ? - oboje się nad tym zastanawiali.
- To jak, TV ? -zaproponował po chwili. CAROLINE odpowiedziała uśmiechem - czytał jej w myślach.



7.Tajemnica w band'zie.
- GDZIE ON JEST ?! - Lou był już zmęczony poszukiwaniami.
- Mnie się pytasz ? - Hazza też nie był szczęśliwy ze szwędania się po szpitalu.
- Może warto obczaić łazienkę ? - zaproponował Liam.
- Ja pauzuję, nie mam sił żeby dłużej łazić.
- WYMIĘKASZ, CO ? - zaśmiał się Harry z Louis'a.
- Chyba ty !! - krzyknął wręcz i chłopcy zaczęli się bić, jak chłopaki z podsawówki.
- NO JAK DZIECI.. - westchnął Liam, i sam udał się do łazienki na poszukiwanie Niall'a.
I miał rację - w samym środku zdemolowanej łazienki siedział rozstrzęsiony Niall.
Liam gdy zobaczył zdebastowaną toaletę, ogarnął go szok.
- Co tu się stało, stado słoni tu przebiegało ?! - ale gdy zobaczył Horan'a, to łazienka w porównaniu z nim wyglądała całkiem w porządku, a nawet lepiej. - Niall , tu jesteś !
Horan był w takim stanie że nie zorientował się że ktoś wszedł do łazienki. Liam od razu przy nim usiadł.Siedzieli tak w ciszy kilka długich minut, póki Niall się nie odezwał :
- LIAM, ona umiera. - i rzucił mu się w ramiona. - ma raka.
- Zayn wie ? - Spytał
- Nie, ona nie chce by się dowiedział, i tak ma zostać, rozumiemy się ? Nikt ma się nie dowiedzieć.
- Zwariowałeś ?
- To jej decyzja, masz ją uszanować. - Niall otarł łzy i wstał.
- Już pozbierałeś się do kupy ?
- To że ja tu rycze, nie sprawi że ona wyzdrowieje.
- Może ty mi wytłumaczysz dlaczego zerwaliście ?
- To długa historia.. - Horan podszedł do umywalki i oblał swoją twarz wodą. Jakby chciał zatuszować, to że płakał.
- Chodzi mi tylko o powód rozstania, resztę wiem od Caroline.
- Tak ogólnie to sam nie wiem, chyba dlatego że nie chciała żebym żył z dziewczyną która zaraz może umrzeć. Bo zachorowała na raka.
- CAROLINE MA RAKA ?!?!?! - Do łazienki wparował Harry i Lou.
- No to pięknie..-westchnął ponuro blondyn - teraz wiedziała już cała czwórka. Cały zespół, prócz Zayn'a.
Niall opowiedział im, o tym co dokładnie stało się kiedy wyszli z sali, oni obiecali że to wsystko pozostanie pomiędzy ich czwórką. CZWÓRKĄ. Przyżekli też że Zayn dowie się o raku od Caroline, nie od nich.
- A skąd się wzięła ksywka Karolly ? - Lou jak zwykle był zbyt ciekawski.
- Ja ją tak nazwałem jak miałem sześć lat. I tak już zotało. Od tamtej pory, mówiłem do niej tylko Karolly. I nie tylko ja. WSZYSCY z naszego otoczenia, a nawet jej rodzice się tak do niej zwracali.
- A dlaczego wyprowadziła sie do Dublina ? - tym razem Hazza musiał wiedzieć wszystko.
- Bo jej rodzice znaleźli ciekawe oferty pracy. A ona i jej brat nie mięli wyboru i wyjechali z nimi..
- To ona ma brata ? Gdzie się podziali jej bliscy, kiedy ona umiera ? - Liam nie kumał.
- Tak, brata bliźniaka. Chodził ze mną do szkoły. Caroline chodziła do innej, bo ja uczyłem się w szkole dla chłopców. A gdzie jest teraz jej rodzina ? Nie mam pojęcia, wiem tylko że sama zwiała z kraju, bo miała dość rodziny, prosił by nikt jej nie szukał. Teraz wyjaśniło się dlaczego. Ona taka jest, nikogo nie chce zadręczać sobą i swoimi problemami. Pewnie wszyscy się o nią martwili, a ona miała ich dość. To by było w jej stylu. Ciekawe czy zabrała ze sobą SEBASTIANA.. - Niall chyba już sam się pogubił.
- Nigdy nie zrozumię kobiet. - powiedział Lou.
- Nie MUSISZ, MASZ MNIE. - HAZZA POKLEPAŁ GO PO RAMIENIU.
- I właśnie dlatego wszyscy uważają że LARRY istnieje.. -westchnął Liam.
- To już nawet nie można się pozbijać ?! - Hazza sie wkurzył, był jajcarzem nad jajcarzami.
- A kto to Sebastian ? - chciał przerwać kłótnię Liam. SKUTECZNIE.
- Sebastian to jej najlepszy przyjaciel..
- Nie byłeś o niego zazdrosny ? -wzburzył się Lou.
- Nie miałem o co, Seb to gej. - chłopakom opadły kopary.


***


- A tak wo gule, to gdzie jest mój telefon ? Seb pewnie zaspamował mi skrzynkę.. Muszę do niego zadzwonić napisać że u mnie wszystko ok, pewnie się martwi. Ale o tym co tak naprawdę się stało, nie powiem.
- Policja go skonfiskowała, a z resztą nie pamiętasz ? Drake wyrzucił ci go z rąk i raczej nie będziesz z niego korzystać, bo nie działa. - odpowiedział Zayn.
- A no tak.. - westchnęła. To był jej drugi telefon, który straciła. Znowu w parku. Najpierw przez złodzieja torebek, w którym telefon się znajdował a teraz przez Drake'a - głupiego byłego chłopaka natręta.
- Mogę dać ci swój.  - wyciągnął komórkę z kieszeni i podał Karolly.
- Dzięki. Na ciebie zawsze można liczyć.. - napisała jego numer bardzo szybko {gdyż znała go na pamięć} i od razu nacisnęła zieloną słuchawkę. Nie czekała długo aż Sebastian odbierze.
- Halo ? Zayn ?
- Cześć, tu Caroline. Mój telefon miała mały wypadek i dzwonie z Zayn'a.
- Caroline ?! Ty idiotko !! O mało zawału nie dostałem !! Co się stało że nie dzwoniłaś ? Czemu nie wróciłaś do domu na noc ?! Martwiłem się ! Musiałem wyjechać , jestem w samolocie do Bostonu.
- Seb, jak zwykle przesadzasz. - grała na zwłokę. Tym razem martwił się słusznie. - U mnie wszystko ok. Nocowałam u Zayn'a.
- TAAK ? - Sebastian o dziwo od razu jej uwierzył. - i jak ? TEN TEGES ?
- TAK. A teraz nie bądź taki ciekawski i nie martw się o nic, ja się wszystkim zajmę. - Malik lekko się zaśmiał, ciekawe jak o wszystko zadba ze złamaną nogą ?
- NA PEWNO WSZYSTKO OKAY ?
- NA PEWNO. - kłamała w żywe oczy.
- Okay, jeżeli dobrze pójdzie wrócę za kilka tygodni więc obiecaj mi że będziesz o siebie dbała i nie wpakujesz się w kłopoty, zrozumiano ?
- TAK JEST ! -okrzyknęła niczym żołnierz.
- Trzymaj się Caro.
- PAA kocie.


* * *


- Niewiem czy pamiętacie, ale przyjechaliśmy tutaj żeby zabrać Zayn'a.
- Liam, czy ty wo gule widzisz co tu się dzieje ?!
- Wiem Lou, ale przecież Zayn nic nie wie, tak ? I tak ma zostać, przecież obiecaliśmy.
- Nie, to Niall obiecał.
- A ty idioto podsłuchałeś, to jak Nialler mówi mi to w tajemnicy. I nie wymigiwuj się, taka jest prawda. On nie może się dowiedzieć, nie od nas. To byłoby najgorsze. Jak się dowie, że to wiemy, a on jako jedyny nie.. TO BĘDZIE GO MOCNO BOLAŁO I NIE WIEM CZY NAM WYBACZY.
- Dlatego mu powiedzmy !! - kłócił się Lou.
- Nie ! Nie ! I jeszcze raz nie !! - krzyknął Niall.


* * *





XX dziękuję za zmarnowanie czasu na to badziewie, mam nadzieję że wam się podobało XX
ps. z góry przepraszam za błędy w pisowni i takie tam.. :*
ostatnia aktualizacja - *CZWARTY Maj*